Potrawy z kociołka żeliwnego. Przepis dla początkujących.
Szorując swój kociołek zastanawiałem się, czy przygotowane przeze mnie produkty i pomysł na ich przyrządzenie może kogokolwiek zaskoczyć? Każdy ma swoje ulubione potrawy z kociołka żeliwnego. Jeden składnik więcej lub jeden składnik mniej może zmienić dużo. Do weekendowego kociołkowania najchętniej garną się ci, którzy w tygodniu zajmują się wynoszeniem śmieci i/lub obieraniem ziemniaków. Którzy to? Wedle mojego rozeznania? Hm. Mężczyźni? Dobrze zgadłem? Słucham? Faceci? Nie. Faceci to większa część płci brzydkiej. W czasie, gdy tamci wynoszą śmieci, oni swój wolny czas spędzają na długich rozmowach pomiędzy sobą, głównie przed otwartym garażem. O czym? Pojęcia nie mam. Wyrzucam śmieci i wracam do domu. 😀 Oba odłamy nie pałają sympatią do siebie. Prawdopodobnie łączy ich tylko… piłka. 😀 Odbiegam od tematu, którym miały być potrawy z kociołka żeliwnego.
Potrawy z kociołka żeliwnego
Czy samodzielne przygotowanie dania w kociołku żeliwnym jest trudne? Dla początkującego kucharza pewnie tak samo trudne, jak usmażenie dobrej jajecznicy. Być może są tacy, którzy pragną stworzyć własny styl kociołkowy. Tacy, którzy będą chcieli przyrządzać w kociołku gołąbki, zrazy, gulasze a może ugotować jesienną grochówkę… Wszystko w swoim czasie. Prawdopodobnie całymi wieczorami szukacie w sieci gotowych przepisów na potrawy z kociołkowa żeliwnego. Potrawy pewniejsze, bo przetestowane przez innych? Czy ja wiem…
Ustalmy jedno. Każdy ma własne potrzeby i sam decyduje, do czego kociołek żeliwny jest mu potrzebny: czy chce zdobyć dyplom mistrza kuchni kociołkowej, czy po prostu od czasu do czasu ma chęć zrelaksować się i… hm… cały dzień pachnieć wędzonką. 😀 Tak czy owak kociołkowania lękać się nie trzeba. Kupiliśmy? Działamy. Porażka kulinarna? A co to takiego? Ostatecznie sami potwierdzimy, że danie jest przecież wyśmienite i że o taki smak właśnie nam chodziło. Pewność siebie w wielu sytuacjach jest kluczem do sukcesu. To może być jedna z tych sytuacji. 😀
Pierwsze danie z kociołka
Oczywiście nieco zażartuję, ale pierwszym daniem były te ziemniaki lub obierki, które ugotowaliśmy po wypaleniu nowego kociołka żeliwnego. Tyle, że to danie nie nadawało się do jedzenia, ponieważ tą szczególną “zupką” musieliśmy oczyścić garnek z brudów i resztek procesu szlifowania wnętrza (to zadanie odlewni żeliwa) oraz procesu wypalania olejem (to było nasze zadanie). A że skrobia ma swoje zalety pozakulinarne… Każdy może zatem śmiało uznać, iż pierwszą potrawę ma już za sobą. Pierwszą i jedyną kociołkową porażkę kulinarną też ma za sobą, ponieważ jeść tego się nie dało. Nikt rozsądny do ust takiej zupy by nie włożył. 😀 Przed nami już tylko same sukcesy kulinarne.
Zaczynamy zatem od dania, którego przygotowanie nie jest wielce skomplikowane, nie wymaga jakiejś tajemnej wiedzy kulinarnej, ani nawet szczególnych umiejętności w tym zakresie. Ba! Nawet składniki są zwykle w domowej lodówce lub bez kłopotów osiągalne w każdym sklepie wiejskim. Moment. Niech pomyśle. No, prawie w każdym sklepie wiejskim. Zagadka? Owszem. Który z produktów widocznych na zdjęciu poniżej nie jest dostępny w sklepie wiejskim? Odpowiedź później. 😀
Proste i smaczne danie z kociołka żeliwnego
Ilości podanych tu składników ustalamy indywidualnie. Kociołek żeliwny 5-litrowy pozwala przygotować danie dla 4-5 osób. Oczywiście przy założeniu, że osoby te chcą być w miarę syte. 😀 Niestety, więcej upchać się nie da. Oczywiście po ugotowaniu okaże się, że miejsca w garnku jest nieco jeszcze, ale nic na to nie poradzimy. Składniki puszczą soki, zmiękną, oklapną i… najczęściej nie będą wyglądały już tak pięknie, jak przed poddaniem ich procesowi duszenia w wysokiej temperaturze.
Proponowane składniki podstawowe:
- karkówka wieprzowa
- boczek wędzony
- ziemniaki młode
- marchew
- cebula
- czosnek
- kilka liści świeżej kapusty
Wszystko po kolei
Tym razem nie utarłem w moździerzu własnej mieszanki przypraw. I mnie lenistwo dopada. Skorzystałem z gotowych mieszanek, które najczęściej w każdej szufladzie przyprawowej znaleźć łatwo. Mięso wieprzowe, zatem i przyprawa do mięsa wieprzowego. Kurkumę dodaje do pieczenia mięs zawsze, więc i tym razem odruchowo. Trochę octu ryżowego (bo był w lodówce), trochę sosu sojowego ciemnego (bo lubię), trochę oleju roślinnego (bo tak trzeba).
Mięso wieprzowe (w tym przypadku karkówkę) pokawałkowałem jak do typowego gulaszu. Włożyłem mięso do garnka, w którym wymieszałem je z przyprawami ziołowymi (tymi z torebek). Dodałem: nieco oleju roślinnego, nieco octu ryżowego (można nieco wina, jeśli octu nie ma lub soku z cytryny), nieco więcej sosu sojowego ciemnego oraz dorzuciłem posiekany czosnek. Zawartość garnka dokładnie wymieszałem. Tak. Wiem. Mięso można przyprawić dzień wcześniej. Cóż? To tylko dowód, że działałem spontanicznie. 😀
Oczywiście młode ziemniaki oskrobać. Wiem, że niektórzy nie skrobią. Ja nawet młode ziemniaki wolę jednak bez skórki. Marchew też pozbawić skórki. Cebulę, marchew i ziemniaki pokroić w grube plastry. Boczek grubo również. Odciętą skórę można pozostawić w całości. Ja w rozpędzie pociąłem w pasemka. Szczypior? Żeby było kolorowo. 😀 Liście kapusty? Nie, nie. Nie będzie kapuśniaka.
Przypalone nie smakuje!
Mięsne potrawy z kociołka żeliwnego powinniśmy od spodu zabezpieczyć przed przypaleniem. Jest kilka sposobów. Ja dno wykładam kilkoma liśćmi świeżej kapusty. Folia aluminiowa zwykle się rwie i jej kawałki na talerzu jakoś tak… Kawał słoniny ze skórą czy odpowiedni kawał boczku nie zawsze jest pod ręką. Liście kapusty są jadalne, zdrowe i zwykle dostępne. Jakkolwiek nikt nie każe jeść przypalonej słoniny. Wytopiona miała tylko chronić przed przypaleniem i dodać aromatu. Kto czytał przepis na szynkę po chłopsku dokładnie wie, o co tu chodzi. Liście kapusty też można potem wyrzucić. Nie będą nadawały się do jedzenia. One zabezpieczają przed przypaleniem potrawy, jeśli pod kociołkiem po prostu rozpalimy wielkie ognisko. Z ogniem spokojnie. Nie tędy droga.
Garnek wyłożony liśćmi kapusty. Na nich układamy boczek. Następnie na boczku kładziemy cebulę. Teraz na cebuli ułożymy doprawione mięso. Z kolei na mięsie układamy pokrojoną marchew. Teraz ma marchwi lokujemy pokrojone młode ziemniaki. Mięso doprawialiśmy w garnku blaszanym. Wlewamy do niego trochę ciemnego piwa, wypłukujemy nim resztki przypraw i tę miksturę wlewamy do garnka żeliwnego. Po co? Przyda się trochę płynu na dnie w początkowej fazie rozgrzewania kociołka. Dlaczego ciemne? Bo ja bardzo lubię. Resztę dopiłem w trakcie pichcenia.
Koniec wieńczy dzieło
Na koniec zawartość garnka żeliwnego posypujemy delikatnie przyprawą. Nic nie przedobrzymy. Liście świeżej kapusty sprawiają, że trzeba sporo rozmachu, aby potrawa na koniec była zbyt słona. Poza tym nadmiar przypraw i tak spocznie na dnie. Gotowy garnek przykrywamy pokrywą. Nie trzeba go skręcać, jeśli nie upychaliśmy zawartości po brzegi. W tym przypadku zawartość wypełniła garnek w połowie. Choć pokrywa jest ciężka i dobrze spasowana, to nawet skręcona i tak będzie przepuszczać parę. I dobrze. Tym razem chciałem móc zaglądać do potrawy w trakcie jej przygotowywania, więc nie skręcałem kociołka. Nic nie wykipiało. Danie było gotowe, gdy ziemniaki uznałem za miękkie. Ty musisz ocenić sam kiedy to nastąpi.
Tymczasem (na zdjęciu) danie spoczywa w garnku żeliwnym, pod którym jeszcze nie rozpaliłem ognia. O ogniu pod kociołkiem oraz o kilku innych ważnych sprawach, już jednak w drugiej części. Rozpalimy ogień, spokojnie dokończymy potrawę… A rozwiązanie zagadki? Owszem. Nie zapomniałem. Też tam będzie. Jeśli ktoś zna odpowiedź może ją zamieścić tu w komentarzach poniżej. Liczy się data wysłania. 😀 Śmiało!
Profil na fejsie!
Polub mój profil na Fejsie! Dołącz do nas. Będziesz wiedział co nowego na temat kociołkowania na wiejskomiejski.pl DZIĘKUJĘ!
Miła inspiracja dla nowego kociołka 🙂 dzięki 🙂
Skoro zakup poczyniony trzeba zeń korzystać. Smacznego! 🙂
Oj pieczonki z takiego kociołka… niebo w gębie! Już czekam na letni sezon, wtedy się zacznie prawdziwe gotowanie na wolnym powietrzu 🙂
Jej! Jak ja kocham takie żarcie… Kociołek mam, ale nie mam gdzie rozpalić ogniska – taka myśl przyszła mi dokładnie z końcem października 2019. Głowa kreatywna, więc myślę sobie: mam nowy piekarnik, rozgrzewa się do 300 st. C. Wiadomo, co zrobiłem.
Danie podstawowe, czyli zapiekanka ziemniaczana z boczkiem na kapuście, z kiełbasą itp.
300 st. C, 1,5 godziny… Słuchajcie. Niebo w gębie. Jak z ogniska. Polecam
Domyślam się… co Pan zrobił. Nie polecam. Można uszkodzić piekarnik. Kociołek żeliwny jest duży, ciężki, osmolony… To naczynie ma inne przeznaczenie. Ten sam efekt osiągnie Pan piekąc potrawy w piekarniku np. w żeliwnej brytfannie. A już najlepiej wykorzystać garnek rzymski. I z tymi wysokimi temperaturami też bym uważał… Zamiast nieba można mieć żużel w… Tam, gdzie Pan to napisał. 🙂
Witam zrobiłem garnek tylko że go zamknąłem i gotował się 2 godziny potrawa wyszła tak jakby gorzka wydaje mi się że za długo co o tym sądzicie?
Co to znaczy “zrobiłem garnek”? A z czego – uśmiecham się – go Pan zrobił? Z żeliwa czy ze stali? A już poważnie. Powodów może być wiele, ale, skoro nie znamy składników tej tajemniczej potrawy, rodzaju i jakości użytego naczynia ani użytych przypraw, ciężko jest odpowiedzieć na tak postawione pytanie.
Gdyby się pokusić od jakiekolwiek dociekania to:
#1). Niektóre składniki gotowane (duszone) w tym samym naczyniu i w tym samym czasie mogą dawać opisany efekt smakowy.
#2). Niektórych przypraw nie powinno się mieszać, bo też mogą nadawać potrawie gorzkawy smak.
#3). Garnek mógł być niedoczyszczony / nieumyty starannie / resztki zjełczałego oleju…
#4). Nieprawidłowa impregnacja / konserwacja, skutkująca kontaktem potrawy z gołym żeliwem (o ile garnek jest żeliwny), w którego porach gromadzi się m.in. żeliwny pył, rdza, wszelki brud…
#5). Naprawdę ciężko to ustalić na podstawie tak ubogiego opisu, ale może… wszystko powyższe jednocześnie? 😀
Proszę wybrać, jakkolwiek jest jedna odpowiedź, której możemy być pewni. Czas gotowania nie miał na to wpływu. 😉
Kociłek to się robi na rybach, na biwaku, gdzie są spartańskie warunki. Taki przepisa to “profanacja” kociołka myśliwskieg, dobrze że używałeś jeszcze płyty indukcyjnej do wstępnego podsmażenia karkówki
Witam serdecznie, kimkolwiek Pan jest lub chce być. 🙂 Tyle ciekawych treści w jednym komentarzu, że wprost nie wiem, od czego zacząć… Jak ja lubię takie komentarze. Ani dzień dobry, ani… Dwa sykliwe zdania. Ale okej. Wiem chyba, z kim mam do czynienia. 😀 Tak czy owak odpowiem i coś Szanownemu młodemu Panu wyjaśnię.
Kociołek to się robi, gdy się go fizycznie MA, gdy MA się odpowiednie warunki i gdy się MA taką ochotę. To wszystko! Kociołek robi się tylko na rybach? Tylko na biwaku? A gdzie tak napisano? A wedle jakiego to kodeksu? Kodeks twardziela z IX. piętra mrówkowca wielkopłytowego? Czy jakiś inny? Chętnie się z nim zapoznam. Szkoda, że nie napisał Pan, że kociołek myśliwski jest tylko dla myśliwych. Brak konsekwencji! Węgierski to dla kogo? A cygański, rzymski, traperski… Ha, ha… Wedle takiej filozofii to co, to w dżinsach mogą chodzić tylko Amerykanie? Bo inaczej to „profanacja” dżinsów? Ręce opadają…
Śmiem sądzić, że Szanowny Pan jest bardzo młodym człowiekiem i pojęcia bladego nie ma ani o łowieniu ryb, ani o biwakowaniu w dziczy i w swoim życiu pięknym a krótkim spartańskich warunków nie zakosztował. I nie życzę!!! Mogłoby się okazać, że skrywa Pan w sobie zupełnie nieznaną sobie naturę… którą – ogólnie i delikatnie – nazwałbym płaczliwą. W sumie żaden wstyd. Wstyd to wypisywać takie bzdety w komentarzach.
Nie wiem, skąd pomysł z tą płytą indukcyjną? Że na zdjęciu dostrzegł Pan metalowy garnek z zaprawionym mięsem? Tak się złożyło. W takim garnku zaprawiłem mięso. Nie wolno tego robić? Płyty indukcyjnej nie mam ani w domu w mieście, ani w domu na wsi. A już to podsmażanie… Nawet gdyby ktoś podsmażył, to co w tym złego? Jego wybór. Jego potrawa. Jego prawo.
Coś Panu opowiem:
Przypominam sobie, jak kilkanaście lat temu postanowiłem wymienić w płocie stare deski na nowe. Kupiłem mieszkanie w kamienicy na parterze, mieszkanie z ogrodem. Super sprawa. Płot wymagał naprawy. Kupiłem co trzeba, m.in. w tartaku odpowiednią ilość desek. Postanowiłem je pomalować przed przymocowaniem do ogrodzenia. Deski do malowania ułożyłem na zabezpieczonym folią trawniku jedna obok drugiej tak, że niewielki trawniczek zniknął z pola widzenia. Wróciłem na chwilę do mieszkania, ale przez uchylone okno w kuchni usłyszałem rozmowę ówczesnego sąsiada z innym.
– Tyyy! Zoba! Temu nowemu trawa się nie podoba. Ale głupi! – ocenił mnie szybko. – Podłogę z desek będzie robił w ogródku. Zamiast trawnika… – zaśmiewał się szczerze.
– Ot, bystrzak! – pomyślałem z uśmiechem. Gdybym oparł deski o ścianę, mój bystry sąsiad uznałby, że zamierzam nimi ją obić. A przecież nie wszystko jest tym, na co wygląda na pierwszy rzut oka. Poza tym sam rzut oka to zwykle za mało. Szkiełko i oko. Zna Pan to? Aby cokolwiek pojąć trzeb użyć rozumu. Żeby móc coś użyć trzeba to mieć. To jak z tym kociołkiem. Masz to używasz. A masz, bo sobie kupiłeś. A sobie kupiłeś, bo Cię na to stać. I tyle. Rozumu nie kupisz.
A wracając do sąsiada. To było wiele lat temu. Ten sąsiad od dawna tu nie mieszka. Sprzedał mieszkanie. Teraz mieszkają tu fajni ludzie. Czasami rozmawiamy o nim, bo dał się we znaki wszystkim. Starsi sąsiedzi znali go dobrze i do dziś podkreślają, że to był cham i idiota. Jak to dobrze, że nie miał dojścia do Internetu. Stanisław Lem coś o takich wspomniał. To już sobie Pan sam “wygugluje”… Tylko czy będzie się Panu chciało to przeczytać… Kto czyta nie błądzi!
Pozdrawiam serdecznie! 😀
Uwielbiam
Rozumiem, że potrawy z kociołka biwakowego. 🙂 Potrawy jak potrawy… sam proces przygotowywania i potem spożywania tych potraw na świeżym powietrzu i w miłym towarzystwie jest czymś bezcennym! A te majowe śniadania w towarzystwie śpiewu ptaków… słoneczko… delikatny szum brzóz… Chce się żyć! Pozdrawiam serdecznie 🙂
Myślę, że chodzi o piwo karmi? :))))
Bo u mnie na wsi tego nie ma 🙂
Gratuluję i dziękuję za komentarz! Odpowiedź poprawna. Oczywiście chodziło o ciemne piwo. 🙂 Więcej na ten temat w tekście “Kociołkowanie, kociołkowanie… Na obiad? Na kolację? Czy na śniadanie?” Mam nadzieję, że lektura wprowadzi w dobry nastrój. I ten dobry nastrój niech będzie… nagrodą. 😉
Kurkuma? Prawdopodobnie w wiejskim sklepie nie ma za dużego wyboru przypraw. Stawiam na kurkumę. Swoją drogą przyznam, że kociołek żeliwny to super sprawa. Rok temu kupiłem. Sprawdza się na mojej działeczce. Super porady! Poczucie humoru też. Ukłony ze Śląska!!!
W sklepie na wsiach teraz wszystko kupisz 🙂 Pewnie karkowki nie ma, bo swiniaki maja swoje 😉 Zgadlem?