Wrzesień w wiejskim ogrodzie. Czy kret ma nosa?
Wrzesień? Na wsi pod lasem mamy już jesień. Co prawda koniec lata dopiero za kilka dni, ale na wsi ta pora roku stoi już w progu. Widać to na polach. Ptactwo pocichło. Słychać jeszcze żurawie, ale raczej te lecące z dalekiej północy. Okoliczne już odleciały. Kret po dość spokojnym lecie znów ujawnił swoją obecność. Właściwie to szaleje. Powiadają, że to wieszczy srogą zimę. Sprawdzimy, czy kret, oprócz niewątpliwie niezłych pazurów, ma też niezłego nosa. 🙂 Ostatnie koszenie trawy w tym roku było okazją do przyjrzenia się przyrodzie.
Pluskwiak w ogrodzie najpewniej szuka schronienia na zimę lub schronił się na pergoli przed rozjuszoną kosiarką. 🙂 Całkiem urodziwy. Pośpiesznie zrobione zdjęcie wyszło mi nadspodziewanie dobrze. Wygląda jakby miał na sobie tarczę jakąś. Pewnie należy do tarczówkowatych? Po sprawdzeniu okazuje się, że ów milusiński to Borczyniec owocowy (Carpocoris fuscispinus). Znów poznałem kolejnego sąsiada. 🙂 Owocowy tylko z nazwy. Nie jest szkodnikiem.
Świerszcz w trawie o tej porze? Zaspał czy co? Żeby jeden? Kosiarka nie zrobiła im krzywdy, ale najwyraźniej nieco oszołomiła. Jeśli ktoś uważa, że świerszcze są zielone, niech się dobrze przyjrzy. Już chyb wspominałem, że konik polny i pasikonik zielony to świerszcza kuzyni. Świerszcz jak wygląda każdy widzi. Poniżej. 🙂
Rzekotka drzewna (Hyla arborea) wygląda niepozornie, ale to maleństwo potrafi drzeć pyska na pół wsi. 🙂 W porę dostrzegłem ufoluda w trawie, więc krzywda jej się nie stała. Przejazdu kosiarki raczej by nie przeżyła. Tak urokliwa żaba większość czasu spędza na drzewach i krzewach oczekując na zdobycz (owady). Do najbliższego zbiornika wody ma ok 500 m. Głośny rechot (okropnie chrypliwy) dobywający się z pobliskich krzewów dowodził, że żaba ma towarzystwo. Żaby prawdopodobnie wybrały się na ostatnie polowanie przed snem zimowym.
Koźlaki (kozaki, koźlarze) w tym roku pod moimi brzózkami nie dopisały. Jedyny okaz przywitał mnie dość ostentacyjnie. 🙂 Ciężko ustalić, który z nas był bardziej zaskoczony. Uznaję jednak, że zaskoczenie koźlaka było większe, albowiem zwykle w tym miejscu miał liczne towarzystwo. Koźlarz babka jest grzybem, z którego lubię przyrządzać smaczne aromatyczne sosy do mięsa pieczonego (smażonego). Zwykły kotlet mielony w koźlakowym sosie smakuje wybornie. Do sosów używam tylko kapeluszy. Wystarczy jeden, jeśli będzie tak dorodny, jak ten na zdjęciu.
Maślak żółty (grzyb modrzewiowy, żółtak, modrzewiak). Ten gatunek grzyba nie zawodzi. Nie trzeba wchodzić do lasu. Spacer wokół ogrodzenia w tym roku również dał plon w postaci kilkunastu zdrowych maślaków żółtych. Wielu ceni sobie te grzybki smażone z cebulką na maśle. Grzyby to smaki polskiej jesieni.
Maślaki występują wyłącznie pod drzewami iglastymi. W okolicy najliczniej występuje maślak ziarnisty (nazywany zwyczajnym – z maślaków najchętniej zbierany), maślak żółty, maślak sitarz (raczej mało popularny wśród grzybiarzy) oraz maślak miodówka (bagniak, jakubek, miodówka). Kapelusz maślaka ma grubą skórę, którą trzeba usuwać. Konieczność wykonania tego zabiegu sprawia, że choć smaczne zbierane są niezbyt chętnie. Charakterystyczny śluz też nie poprawia jego grzybiarskiej pozycji. Ale maślak jest grzybem smacznym.
Muchomor czerwony zawsze urzeka mnie urodą. Oczywiście jadalny nie jest, ale cenię sobie jego obecność. Grzyby, które widzimy to tak naprawdę owocniki grzybów skrytych pod ziemią. Muchomor czerwony jest dla mnie jesiennym kwiatem. Jesienią w ogrodzie też jest kolorowo. Podziwiam zatem jego urodę.
Na wsi grzyby smakują inaczej niż w mieście. Smakują jak trzeba. Lubię zapach grzybów w kuchni, mimo że uświadamia mi nieuchronny koniec lata. Kosiarkę można już odstawić do garażu. W tym roku już się nie przyda. Pora odpalić piłę łańcuchową i przeprosić się z siekierką. Drewno kominkowe czeka. 🙂 Jeśli kret nie kłamie może być długo biało i mroźno bardzo.
A wracając do grzybów. Grzyby ongiś nazywano leśnym mięsem. Nie dziwią mnie zatem pospolite nazwy: kanie, kurki, zające, gąski, koźlaki, gołąbki… Na wsi mięso było od święta i nie dla każdego. Nazwy grzybów być może oddają tę tęsknotę za mięsem.
Jesień ma to do siebie, że grzyby wyrastają jak po deszczu 🙂
Zawsze przerażał mnie widok muchomora, ponieważ wyobrażałem sobie zatrucie tym pięknym, choć bardzo niebezpiecznym kapelusznikiem 🙂