Pierwsza wizyta u weterynarza
Niestety, tak byłem przejęty tą wizytą, że zupełnie zapomniałem zrobić choć jedno zdjęcie. Moje obawy okazały się przedwczesne. Fargo dziarsko wskoczył do samochodu. Do przychodni też wszedł bez większych oporów i grymasów. W poczekalni nie sprawiał wrażenia zdenerwowanego. Po chwili oczekiwania w gabinecie też pokazał, że jest wyluzowany. Chyba mogę uznać, że mój pies mi ufa. Dwa tygodnie i Fargo podchodzi do mnie, gdy oznajmiam mu, że wychodzimy z domu. Jeszcze się kładzie, co trochę utrudnia mi założenie szelek, ale potem już bez ceregieli rusza w kierunku drzwi i pozwala się wyprowadzić z mieszkania. Powrót z krótkiego spaceru też już odbywa się bez zawirowań. Niebawem poćwiczymy wyjścia na dłuższe i dalsze spacery. Do tej pory Fargo nie chciał wejść do tunelu wjazdowego w kamienicy. Mamy przełom. Zuch! Wizyta u weterynarza też była przełomem, głównie chyba jednak dla mnie.
Wizyta u weterynarza
Wykorzystałem sposobność i, w trakcie oczekiwania na zaproszenie do gabinetu weterynarza, mojego goldenka zważyłem. W dniu przyjazdu do nowego domu ważył 20 kg. Takie miałem zapewnienia. Nie jest możliwe, aby na nowym wikcie aż tak utył. Raczej troszkę stracił na wadze, bo grymasił i nie chciał jeść nic innego tylko mięso drobiowe. Dwa dni temu w końcu trafiliśmy z rodzajem suchej karmy. Mam nadzieję, że z tym już problemu nie będzie. Tak więc dzisiaj w klinice weterynarii waga wskazała, że nasz golden retriever Fargo w wieku 7 miesięcy waży… 32 kg. 😀 Sam Pan lekarz weterynarii zauważył, że będzie z niego kawał samca.
Medycyna dla zwierząt
Istnieje ponoć stały konflikt między hodowcami psów a lekarzami weterynarii. Polega on głównie na tym, że ci pierwsi uważają, że we wszystkim mają rację a lekarzom chodzi tylko o… kasę. Już pierwsza rozmowa z lekarzem weterynarii na temat mojego psa wykazała, że kilka informacji i zapewnień uzyskanych od hodowcy – mówiąc najogólniej – mijało się z prawdą. Nie posądzam nikogo o złą wolę. Byliśmy w sprawdzonej klinice u lekarza, który, zajmując się wcześniej Rudą, zdobył nasz szacunek i zaufanie. Pozostanę przy swoim: wysłuchaj hodowcy, wypytaj, kup i… wszystko sprawdź najlepiej u swojego zaufanego lekarza weterynarii. Chodzi o dobro zwierzęcia i nasze pełne rozeznanie, jak to dobro mu zapewnić. Odkąd stałem się jego opiekunem to ja decyduję, skąd czerpać wiedzę i kto będzie dla mnie autorytetem w tej wiedzy poszerzaniu. Lekarz weterynarii wygrywa.
Odrobaczanie
Dzień poprzedzający wizytę u lekarza weterynarii był bardzo upalny. Kolejne odrobaczanie – zdaniem hodowcy – zaplanowane było na początek lipca. Te czerwcowe upały… Piesek w nocy zwymiotował. W wyrzuconym materiale robaczków było nawet sporo. Nicienie w psich wymiocinach świadczą o zaawansowanej robaczycy, która do tej pory przebiegała bezobjawowo. Na szczęście program odrobaczania jest już wdrożony. Rozprawimy się z tym dziadostwem stanowczo, ale pod opieką i wedle zaleceń lekarza weterynarii. Nie buduję już wiedzy o moim psie na podstawie informacji przekazanych od hodowcy.
Pierwsza wizyta u weterynarza za nami. Fargo spisał się dzielnie. Chciałem, aby weterynarz go zbadał, wypowiedział się w kilku istotnych sprawach, sprawdził książkę szczepień, wdrożył odpowiednie programy profilaktyczne i wskazał nam, jak z psiakiem postępować w kolejnych miesiącach. Notatki porobione, więc raczej niczego nie przegapię. Dlaczego ta wizyta była przełomowa głównie dla mnie? Do tej pory weterynarz widywał mnie w towarzystwie kota. 😀
Światowy Dzień Psa
Pierwszego lipca przypada Światowy Dzień Psa. Chyba odwiedzę pobliski zoo market. Golden retriever bardzo lubi wodę. W te upały wszyscy ją lubimy. Druga wizyta nad “wielką” wodą skłania mnie do kolejnego zakupu. Treningowa 15-metrowa taśma będzie w tym przypadku na pewno przydatniejsza niż znacznie krótsza smycz przepinana. Do spacerów idealna, ale do pływania już nie. Dzisiaj przetestujemy już długą taśmę treningową. Może odkryje, że pływanie to jego pasja. Taśma przyda się także podczas zaplanowanych innych treningów. Miodowy miesiąc się kończy. Niebawem zaczniemy ćwiczyć. Oczywiście nie znaczy to, że czas zabawy się skończył. Golden retrievery zabawę mają w genach. Fargo pokazuje to codziennie.
Na zdjęciu powyżej Fargo zapoznaje się z wodą po raz drugi. Dzisiaj zaplanowana trzecia wyprawa. Piłeczki, świńskie ucho, kość i sznur do gryzienia… ale najbardziej go kręcą brzozowe kijki. Z drewutni znikają jeden za drugim. 🙂
Fargo wie, że aportowanie to jego specjalność, ale nie wie, że ten kijeczek powinien przynieść swojemu opiekunowi. Właśnie m.in. nad tym zaczniemy niebawem pracować. Wolę, aby Fargo przynosił skarpetki niż mi je podkradał. 😀
Miał być basen, ale… tymczasem jest stara poczciwa cynkowa wanna. Budżet basenowy pochłonęła siatka leśna. Niestety, najpierw musimy zabezpieczyć ogródek sąsiada. Mój płot dla ciekawskiego i beztroskiego Fargo nie stanowi przeszkody. Pech chciał, że sąsiad w bezpośredniej bliskości ogrodzenia uprawia przepiękny warzywniak z ogóreczkami, marchewką, buraczkami, pomidorkami… Kopanie dołków ja jakoś zniosę. Sąsiad? 😀 Niekoniecznie.