Ćma bukszpanowa – jak walczyć z intruzem?
Obiecałem wrócić do tego tematu w miarę szybko. Dzisiaj zatem wracam z doniesieniami z frontu walki ze szkodnikiem bukszpanów. Umyślnie piszę o bukszpanie w liczbie mnogiej, albowiem krzew ten występuje w wielu gatunkach krzewów i drzew. W Polsce najpowszechniejszym jest bukszpan pospolity, którym obsadzamy żywopłoty, ogrodowe alejki, itp. U ogrodników dostępne są też inne odmiany, więc u miłośników ogrodów zimozielonych na pewno rosną też i one. Różnorodność roślin w ogrodzie cieszy. Azjatycki przybysz zagościł w moim miejskim ogrodzie w ubiegłym roku. Od tego czasu zdołał już poczynić widoczne szkody. Kilka dni temu wypowiedziałem mu wojnę. Ćma bukszpanowa dla tych krzewów jest zbyt groźna, aby pozostawić ją w spokoju.
Szkodniki bukszpanów
Larwy ćmy azjatyckiej (tak potocznie nazywamy tego intruza) atakują niepostrzeżenie. Gdy widzimy efekt ich żerowania zwykle jest to już kolejne, znacznie liczniejsze pokolenie. Gąsienice są żarłoczne, ale i larwy także czynią na listkach bukszpanu widoczne szkody. W moim ogrodzie rosną tylko cztery krzewy bukszpanu, ale zmiany dostrzegłem dopiero wiosną, gdy gąsienice dało się dostrzec gołym okiem. Słoneczne dni temu sprzyjały. W kwietniu tego roku te żarłoczne szkodniki bukszpanów były już na wszystkich krzewach. 🙁
Posadziłem bukszpan doceniając jego walory estetyczne jako rośliny zimozielonej. Przez kilkanaście lat krzewy wzrastały w spokoju. Dostojna, zwarta, wiosną oprószona młodymi pędami o intensywnym jasnozielonym kolorze, korona zdobi ogród przez cały rok. Nawet jeden, przez lata pielęgnowany, bukszpan będzie ogrodu niewątpliwa ozdobą. Widok ogołoconych z liści pędów, duża ilość liści poniszczonych, zwiędniętych, polepionych w osobliwe kokony smuci. W te upalne dni dokładnie widać, że dwóch z czterech bukszpanów już na pewno uratować się nie da.
Ćma bukszpanowa to tylko dość mizernej urody motyl, który w dorosłej postaci krzywdy bukszpanom nie czyni. On nie, ale jego larwy i gąsienice czynią w bukszpanowym świecie istne spustoszenie. Prawdopodobnie nasze zimy im nie straszne lub niskie temperatury w ogóle straszne im nie są. W sumie czemu się dziwić, gdy temperatury niskie są raczej wysokie… Mój sąsiad inwazję ćmy bukszpanowej skwitował mrukliwnym stwierdzeniem: – Widzisz, sąsiad? Mówiłem, że wszystko co z Azji to syf? Mówiłem. Pokiwałem tylko głową, bo nie miałem ochoty na wymianę poglądów. Czy wszystko? Ja na ten przykład kuchnię azjatycką sobie cenię. 😉
Import z Azji czy inwazja
Mój stolarz zwykł żartować, że import urządzeń z Azji to najgorsze co się nam przytrafia od czasu zaimportowania realnego socjalizmu z Sowieckiej Rosji. Człowiek to doświadczony i zacny, więc z jego opiniami się liczę. Import można zaakceptować. Ale kto zniesie inwazję? Rosja to kraj raczej azjatycki, mimo że część terytorium rozpościera się w Europie. Ćma azjatycka dla wielu może być dowodem, że i import w namiarze niczego dobrego wróżyć nie musi. Ćma azjatycka to tylko motyl, ale te jej larwy… Słucham? Socjalizm pamiętam. Serdecznie nie polecam. Nie, nie… To nie to samo, co wakacje all inclusive na Kubie pod palmami.
Kończąc ten humorystyczny wątek przypomniał mi się mój kolejny sąsiad, który po pracy w ogrodzie pełnej znoju zwykł mawiać, że jest spieprzony jak komunizm z Rosji. Ciężko nie przyznać mu racji. Idea w sumie nie najgorsza (na pewno dyskusyjna), ale wykonanie bezdyskusyjnie do bani. A jeśli pamiętamy o ofiarach…. Hm. Nie ma żartów. Socjalizm nie był z importu. Socjalizm to była inwazja. Już kiedyś wspominałem, że mam sąsiadów wielu. Kilku z nich ma dość osobliwe poglądy, ale często z niektórymi “z grubsza” się zgadzam. Wróćmy jednak do ćmy bukszpanowej, bo tej wiosny to ona podniosła mi ciśnienie. 🙂
Ćma bukszpanowa
Sporów zaniechać. Jechać, najechać i… zajechać. Przypomniała mi się klasyka. 🙂 Niestety, w tym przypadku nawoływanie do przemocy ma sens i jest usprawiedliwione. Bez zdecydowanego ataku chemicznego walka z larwami ćmy azjatyckiej nie przyniesie oczekiwanego skutku, czyli z góry skazana jest na porażkę. Można (nawet trzeba!) zidentyfikować szkodnika poprzez odłowienie kilku gąsienic, aby mieć pewność, że sprawcą zauważonych zniszczeń są larwy i gąsienice tego azjatyckiego motyla.
Jeśli w naszym ogrodzie rosną bukszpanowe żywopłoty, krzewów jest dużo, rosną w skupiskach, to na skuteczne ręczne odłowienie gąsienic raczej nie ma szans. Ktoś ze znajomych pochwalił się, że wyłapał wszystkie gąsienice przeglądając krzaczek po krzaczku, potrząsając nim mocno i zlewając go intensywnym strumieniem wody. Sprawdzałem, ale mnie tymi sposobami nie udało się nic zdziałać.
Tak więc koniecznie należy sprawdzić, co jest przyczyną obumierania bukszpanu. Jeśli znajdziemy choćby jedną gąsienicę ćmy bukszpanowej, należy niezwłocznie zastosować oprysk chemiczny. Przy czym nie poprzestajemy na jednym oprysku. Nawet jeśli zrobimy to bardzo, bardzo starannie, docierając ze sztycą do zakamarków krzewu, wykonując oprysk głęboko w koronie, opryskując nawet podłoże wokół pędów, trzeba mieć na względzie fakt, że nie wszystkie gąsienice będą miały kontakt z preparatem (niektóre są pochowane w kokonach ze zwiniętych obumarłych liści).
Po bardzo starannym oprysku wszystkich krzewów, inspekcji miejsca zbrodni dokonałem następnego dnia. Byłem przekonany, że mój atak był skuteczny na tyle, że martwe gąsienice będę znajdywał wszędzie. Niestety, okazało się to nie być tak proste. Kilkanaście minut zajęło mi wypatrzenie i odłowienie kilkunastu gąsienic, które nadal wykazywały dość znaczne oznaki życia. No, może były nieco niemrawe, ale na pewno nie były martwe. Preparat na opakowaniu miał napis oznajmiający, że zwalcza również ćmę bukszpanową. Kłamstwo? Czyżby intruz zdołał się już uodpornić? A może przygotowałem za słaby roztwór? Hm. Zrobiłem to zgodnie z instrukcją zamieszczoną na opakowaniu.
Zaszkodzić tylko szkodnikom…
Szkodnikom oczywiście zaszkodziłem, ale dopiero po kolejnym oprysku. Preparat działa kontaktowo, nie zabija jednak gąsienic od razu. Trochę to trwało. Odłowione okazy, które miały kontakt z preparatem, obserwowałem kilka dni. Dopiero po drugim oprysku gąsienice przestały dawać oznaki życia. Natomiast preparat okazał się niebezpieczny również dla… zbrodniarza. 🙂 W ferworze walki z intruzem zapomniałem o własnym bezpieczeństwie. Preparat dostał się do moich oczu… 🙁 Na szczęście szybkie i staranne przemycie oczu wodą okazało się być działaniem skutecznym. Nie zmienia to faktu, że przez kilka minut miałem kłopoty ostrością widzenia w lewym oku. Uf!
Trzeci oprysk wykonałem wczoraj wieczorem. Tym razem zadbałem o swoje bezpieczeństwo, aby drugi raz tego samego błędu nie popełnić. Czy pozostałe dwa bukszpany ocaleją dopiero się okaże. Nie wyglądają najgorzej, ale, ponieważ w tym roku wiosennych przyrostów prawie nie było, ciężko przewidzieć, jak się będą miały na koniec lata czy kolejnej wiosny. Opryski trzeba kontynuować. Z rozmów ze znajomymi wiem, że wielu z bukszpanów w ogrodzie zrezygnowało. Uznali, że kolejne nasadzenia też będą tylko żerowiskiem dla gąsienic ćmy azjatyckiej. Ja tymczasem postanowiłem powalczyć. Najgorsze jest to, że front walki się rozszerza, bo… właśnie na różach pojawiły się mszyce. Trzymajcie mnie… 😀
A ja już trzeci sezon opryskuję bukszpany środkiem na mszyce (chyba Mospilan). Też działa, no i można opryskać wszystko (bukszpany i róże) jednym środkiem. Plus jest taki że środek na mszyce nie działa kontaktowo tylko przez soki, dlatego wystarczy solidnie opryskać krzew, sam sobie rozprowadzi…
Oprysk robię w kwietniu i ponawiam w sierpniu, nawet nie patrzę czy trzeba – w tym roku mam spokój.