Kupujemy kociołek żeliwny – na co zwrócić uwagę?

Witam. Chcę zapytać, czy może poleciłby mi Pan jakiś sprawdzony sklep lub odlewnię, ponieważ mam zamiar kupić sobie kociołek i raczej wolałbym, żeby było to coś solidnego i polskiego, bo widzę, że na allegro pełno tego, ale nie mam przekonania co do jakości. Na co zwrócić uwagę, kupując kociołek żeliwny lub jaki kociołek żeliwny kupić? Pozdrawiam. Maciej

Panie Macieju, spora garść informacji w opublikowanych na ten temat tekstach już jest. Pośpieszne czytanie moich tekstów nie sprzyja wychwyceniu wszystkich przemycanych w nich podpowiedzi, jaki kociołek żeliwny kupić, aby z zakupu zadowolonym być. Nie chcę wskazywać konkretnego producenta czy sprzedawcy. Swój kociołek kupiłem kilka lat temu. Na pewno jest to produkt krajowy. Jestem zadowolony. W ciągu ostatnich kilku lat kociołki żeliwne stały się dość popularne. Ciężko znaleźć odlewnię, która wyprodukuje coś specjalnie dla nas. Są jednak sprzedawcy oferujący spory wybór kociołków żeliwnych nie tylko ze względu na pojemność. To już coś!

REKLAMA

O dziwo, żeliwo?

Ma Pan rację, że na allegro (i w ogóle w internecie) aż roi się od chińskiej masówki. Krajowe produkty też do masówki zaliczyć już trzeba, ale to masówka na inną skalę, więc i jakość jest zupełnie inna. Kociołki żeliwne oraz inne naczynia do biwakowego pichcenia potraw zyskały w ostatnim czasie na popularności. Śmiem twierdzić, że w jakimś stopniu przyczyniłem się do tego, skoro np. pierwszy mój wpis zatytułowany “Jak przygotować kociołek zanim zaczniesz cokolwiek gotować” od dnia publikacji do dnia dzisiejszego przeczytało już ponad 28 000 internautów (UU). Powiem szczerze, że nie spodziewałem się, że akurat temat kociołków żeliwnych (lub w ogóle naczyń żeliwnych) i kociołkowania aż tak chwyci. Trudno. Świetnie. 😉

Żeliwo a disco polo

Odlewni w Polsce jest cała masa. Nie jestem aż tak zorientowany, ale domyślam się, że produkcją naczyń żeliwnych zajmuje się jednak niewielka ich liczba. Brylują w tym odlewnie małe, ale nawet małe odlewnie nie zajmują się produkcją tylko naczyń żeliwnych. Raczej byłoby to mało opłacalne. Chyba, że polska odlewnia wygrała z chińskimi konkurentami i eksportuje naczynia żeliwne na cały świat. W taki obrót spraw wątpię, bo coś gdzieś o tym bym usłyszał lub przeczytał. Sukcesem na rynku chińskim może poszczycić się pewna gwiazda disco polo. I choć jestem fanem jazzu, wcale nie piszę tego z przekąsem. Bynajmniej! Muzyka podoba się lub nie, to zaś jest biznesowy fakt, który ja przyjmuję z szacunkiem.

Co ma disco polo do żeliwa? Nic. 😀 Rozmowa o gustach muzycznych to temat dość kruchy. Dyskusja o gustach i jakichkolwiek indywidualnych upodobaniach zwykle kończy się dyskusyjną “stłuczką”. Nie ma gorszego tematu. Chyba, że polityka. Żeliwo jest tłukliwe. Disco polo ja z kolei zaliczam do “tłukliwego” gatunku muzycznego. Umc, umc, umc… Trzymajta mnie (jeśli za ręce) lub… trzymta (jeśli za słowo). 😀 Jakkolwiek mój sąsiad uważa, że to w operze właśnie – cytując jego słowa – drą  te mordy, że… Słucham? Ba! Jego zdaniem z kolei w filharmonii ryrają i ryrają bez składu i ładu… Na nic moje wyjaśnienia, że akurat tam skład jest duży a nad ładem czuwa dyrygent. Do tego te nuty… Co to za sztuka? On uważa, że z nut to każdy głupi zagra. Sąsiad wie swoje. 😉

Słucham? Na temat jazzu sąsiad się nie wypowiada, bo… nie odnotował jeszcze faktu, że taki gatunek muzyczny w ogóle istnieje. Jakiej muzyki słucha? Hmm.. Jak to ująć ładnie? A proszę zgadnąć… 😀 Wróćmy może jednak do temat, jaki kociołek żeliwny kupić, aby spełnił nasze oczekiwania. Na czym to ja skończyłem? Yhm. Odlewnie żeliwa.

Walka ilości z jakością

Przedsiębiorstwo działające w kraju kapitalistycznym, dla którego fundamentem jest ZYSK i działalność zgodna z prawem międzynarodowym, nie może wygrać z przedsiębiorstwem z kraju socjalistycznego, dla którego fundamentem jest… WYZYSK i brak poszanowania dla tych przepisów. Niektórzy zapominają, że Chiny to nadal Republika Ludowa. To kraj, w którym rządzą KOMUNIŚCI! Kraj dość… hm… ludny, gdzie tania siła robocza wdziera się drzwiami i oknami. Ten brak poszanowania dla przepisów międzynarodowych jawi się (to tylko przykład) brakiem poszanowania dla praw autorskich, patentów, etc… To trwa w Chinach od czasów Marco Polo. Polecam dwutomową książkę: 1491. Świat przed Kolumbem oraz 1493. Świat po Kolumbie.

Jaki kociołek żeliwny kupić?

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Nie zauważyłem, aby jakikolwiek kociołek żeliwny miał jakieś oznaczenie, które zaświadczałoby o jego pochodzeniu. Może ktoś się z tym spotkał? Proszę zatem o informację, najlepiej jakieś zdjęcie. Rynek trzeszczy w szwach od rozmaitych produktów z podobnie brzmiącą nazwą (i zbliżoną pisownią), aby nabywca miał “dobre” skojarzenia. Nie mam na myśli kociołków. Najlepiej jeśli na kartonie jest jakaś sugestia, że to produkt na rynek niemiecki, austriacki, brytyjski… Ma to świadczyć o znacznie lepszej jakości i skłaniać nas do zakupu, bo przecież np. Niemcy byle czego nie kupują… Poważnie? 🙂

Z tym delikatnym sugerowaniem, że produkt jest podobnej (dobrej) jakości racji mieć nie muszę. Mam jednak nieodparte wrażenie, że taki cel ktoś chce osiągnąć i, co gorsza, osiąga. Na rynku znajdziemy produkty: STIHL, STHOR, SKIL, PARKSIDE i WORKSITE, HITACHI i HIKOKI, WüRTH i WORTH, YATO i VOTO… To tylko kilka przykładów. Przed laty widywałem znacznie więcej. Nie chodzi tylko o branżę elektronarzędzi czy sprzętu ogrodniczego. A jaki problem wyprodukować (odlać) dowolny wzór kociołka żeliwnego, z dowolnym napisem, jeśli mamy do dyspozycji portal google z opcją wyszukiwania obrazu? Umyślnie piszę o portalu google a nie o wyszukiwarce, bo google wyszukiwarką internetową było 10-20 lat temu, gdy zaczynałem swoją przygodę z internetem. Od kilku lat to portal z opcją wyszukiwania tego, co… google chce, abyśmy znaleźli. Temat na kilka odrębnych artykułów. 🙂

Kocioł w głowie?

Szukając kociołka żeliwnego wyprodukowanego w polskiej odlewni żeliwa, warto sprawdzić, co sprzedawca oferuje oprócz kociołków. Być może ma w ofercie jakieś inne produkty żeliwne? Bardzo często bywa, że kociołek żeliwny to tylko jedna z wielu propozycji. Kociołek żeliwny nic nam nie powie. Prawdopodobnie będzie podobny do wielu innych, które znajdziemy na portalach aukcyjnych, ogłoszeniowych, w sklepach internetowych i stacjonarnych. Jeśli sprzedawca informuje, że inne produkty żeliwne też wyprodukowano w tej właśnie krajowej odlewni, to możemy wpaść na jej trop. Ale niby jak to?

Ano tak to, że wiele produktów żeliwnych musi mieć dołączoną informację, że spełniają polskie normy. Na przykład włazy żeliwne, wpusty krawężnikowo-jezdniowe, itp. Te na pewno muszą być produkowane wg Polskich Norm (PN), które szczegółowo narzucają parametry dot. konstrukcji wyrobu, jego gabarytów, tolerancji wymiarowych i jakości zastosowanego materiału. Prawdopodobnie właz odlany w polskiej odlewni żeliwa będzie miał oznakowanie PN-EN 124-2:2015, czyli że wyprodukowano go zgodnie z obowiązującą polską normą. Wyrób made in China takiego oznakowania (ani nawet opisu) miał nie będzie. Jeśli produkują tam na cały świat, informacja na włazie, że spełnia polskie normy, jest mało prawdopodobna. Po prostu nie ma sensu. 🙂

skrzydełka z kociołka

Co? Kto? Skąd?

Uważam, że znak producenta (logo lub nazwa) na odlewach żeliwnych zamieszczany być powinien (!). To przecież żaden wstyd, jeśli produkt jest krajowy i do tego dobrej jakości. W moim pieco-kominku jest mały piekarnik (tzw. bratnik, dochówka – różnie to zwą). Drzwiczki wyszperałem na jednej z internetowych aukcji. To jest stary odlew żeliwny. Na tych drzwiczkach jest napis, z którego wynika, że drzwiczki odlano według oryginalnego wzoru (zastrzeżonego). Można ustalić, kto i kiedy to wykonał. Nie drążyłem tematu, ale udało mnie się ustalić, że drzwiczki powstały nie później niż pod koniec XIX wieku. Ten wzór nadal występuje na rynku w wyrobach współczesnych, ale te odlewy (niestety, także z polskich odlewni) wołają o pomstę do nieba. 🙂 Przy tym starym wyglądają jak amatorszczyzna. Ceny jednak o tym nie świadczą.

Jaki kociołek żeliwny kupić? Gdzie szukać dobrego produktu? W jaki sposób ustalić, czy odlano go w polskiej odlewni? Zakładając, że jeszcze nie podpowiedziałem… 😉 Trzeba podejść do sprawy na spokojnie. Niestety, kociołek nie będzie miał płytki znamionowej. Oczywistym jest, że produkt powinien być dobrze opisany i dobrze zaprezentowany. W jednym z wpisów wspominałem o pewnym sprzedawcy, który bezmyślnie przepisał jakiś bzdurny tekst i zamieścił go wraz z oferowanym kociołkiem. Jeśli jesteś moim stałym Czytelnikiem lub przeczytałeś wszystkie publikacje tylko na temat kociołków, to na pewno wiesz, który tekst mam na myśli. Kilka Waszych komentarzy świadomiło mi, że temat kociołków żeliwnych wcale nie jest wyczerpany. Obiecałem, że zajmę się tym niebawem.

Cena to nie wszystko

Jak już wspomniałem, trzeba sprawdzić, czy oprócz kociołka sprzedawca oferuje inne odlewy żeliwne (włazy do studzienek, zwieńczenia wpustów ściekowych, skrzynki uliczne od hydrantów, żeliwne części do maszyn rolniczych, korpusy pomp, elementy żeliwne do kominków, etc.). Możesz nie wiedzieć, że sprzedawcą jest producent. Wiele firm nie sprzedaje za pośrednictwem sklepu internetowego pod własnym adresem www. Robią to za pośrednictwem portali aukcyjnych. Żeby było śmieszniej, te znane portale to też już chińszczyzna. Chińscy komuniści są teraz bogatymi przedsiębiorcami, zaś ichniejsze spółki to liczący się światowi inwestorzy. Komunista milionerem i inwestorem? Współcześni milionerzy zwykle mają lewicowe poglądy. Być może dlatego wszyscy produkują wszystko w Chinach. 😀

Druga wskazówka? Kociołek żeliwny nie powinien mieć elementów z “dziwnych” materiałów metalopodobnych. Szczerze? Nie wiem, jak ten materiał nazwać. Podkreślam, że ja nie kupiłbym kociołka żeliwnego, w którym śruba wykonana jest z czegoś, co… Patrz zdjęcie poniżej. Takim “wynalazkom” ja nie ufam. Pocięty gwintowany pręt i dospawane oczko… (1) Jak długo to wytrzyma? Inne elementy (2,3) też nie wyglądają na wykonane z dobrej jakości metalu. Żadnej gwarancji, że nie skorodują już po pierwszym sezonie. To tylko tak wygląda, jak coś rzekomo nierdzewnego. Nóżki dokręcane śrubami z nakrętką motylkową… (3) – Trzymta mnie – już słyszę głos sąsiada. 🙂

Widziały gały

Najpierw sprawdźmy, czy kociołki żeliwne są dostępne w pobliskim markecie budowlanym. Może w jakimś centrum ogrodniczym? Może trzeba odwiedzić pobliskie centrum kominków? Rzecz w tym, aby najpierw kociołek żeliwny zobaczyć z bliska, by na własne oczy sprawdzić, co to za wynalazek, z czego wykonano elementy, jak jest zmontowany, czym powleczony lub pomalowany…. Być może uzyskamy jakieś informacje od sprzedającego? Nie jest wykluczone, że przekazane informacje oraz sam produkt jednak będzie nam odpowiadał. I tam wcale nie musi być chińszczyzna. Ale pamiętam, że kiedyś zgiąłem kratkę żeliwną, w którą wyposażony był popielnik w chińskim grillu żeliwnym… Wow! Ale mam zdolności – pomyślałem. 🙂 Zgiąć element z prawdziwego żeliwa szarego “może” niejaki Dynamo lub ktoś z jego branży.

Jeśli miałbym do wyboru kociołek ze śrubą, którą widać na zdjęciu powyżej oraz kociołek w wariancie z pokrywą bez śruby skręcającej (są takie), wybrałbym ten drugi. W mojej ocenie śruba nie jest rozwiązaniem nieodzownym. Jeśli zamierzamy używać garnek tylko w ogrodzie? Śruba zabezpiecza kociołek żeliwny przed wylaniem zawartości w jakiejś gwałtownej sytuacji. W końcu to kociołek myśliwski, czyli z przeznaczeniem do przyrządzania potraw na polowaniach. Tam się może sporo dziać. Zwierz wyjdzie, pies potrąci… Zwierz też bywa głodny… Ognisko zrobione na szybko stabilności nie gwarantuje. To skręcanie pokrywy z garnkiem w większości przypadków “ogrodowych” psuje nam zabawę. W trakcie pichcenia chcemy wiedzieć, co się tam dzieje: czy trzeba doprawić, czy dolać płynu, czy już gotowe, chcemy posmakować…

Jakość wykonania

Niektóre pokrywy kociołków wyposażone są w otwór, którym ma wydostawać się para. Gdzieś wyczytałem, że ten otwór jest nieodzownym elementem bezpieczeństwa. Hm. Czyli bez tego otworu w pokrywie skręcony kociołek może wybuchnąć? 😀 Odlew musiałby być tak dokładny a krawędzie pokrywy tak dokładnie spasowane z krawędzią garnka, jak to robili przedwojenni mistrzowie odlewnictwa. Kiedyś szczelność piecowych drzwiczek żeliwnych sprawdzano wodą. Po zakręceniu śruby drzwiczki nie miały prawa przepuścić kropli wody. W pokrywie kociołka, który ja mam otworu nie ma i wcale nie czuję się zagrożony z tego powodu. Po skręceniu para i tak znajduje ujście.

Nie mamy możliwości oceny samego odlewu, więc pozostaje nam zaufać, że kociołek żeliwny jest pozbawiony wad z procesu odlewniczego. Te mogą zamanifestować swoją obecność w dowolnym momencie użytkowania. Przy zakupie tych czy innych produktów zawsze zwracam uwagę na użytkowe detale. Sprawdzam, co może się szybko zepsuć: odłamać, ukręcić, wykrzywić, wyszczerbić, etc… Te detale na opublikowanych wyżej fotografiach oznaczyłem znakami zapytania lub cyferkami. Nie wszystkie opisałem, ale może okazać się to pomocne w przypadku Waszych pytań. Stare zniszczone kociołki mówią prawdę, co zdaje egzamin a co nie.

Złe rozwiązania

Uchwyt pokrywy zamocowany (5) do niej od spodu tzw. czarnym wkrętem… Kto na to wpadł? Śruba dociskowa „cięta z metra” w widocznej wersji z dospawanym oczkiem? Wątpliwa jakość materiału i trwałość połączenia… To powinien być gwintowany solidny pręt stalowy z dogiętym uchwytem (6) lub uchwytem odlanym (7 – z żeliwa, mosiądzu albo brązu). Nóżki dokręcane nakrętkami motylkowymi? Od razu bym wymienił na nakrętki sześciokątne i zastosował podkładki sprężynujące. Zamocować. Skręcić. Zapomnieć. Śruba wtopiona w ścianki misy kociołka (3) bez dodatkowych zgrubień montażowych w odlewie? Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem są nóżki wkręcane, czyli śruba jest wtopiona w odlew nóżki, a w misie przygotowano gwint wewnętrzny w miejscu do tego celu dostosowanym (zgrubienie).

Nie twierdzę, że kociołek musi być wykonany tylko tak a nie inaczej. Istnieją rozwiązania, których je nie jestem zwolennikiem, ale być może są zadowoleni użytkownicy i takich kociołków, które ja tu krytykuję. Sam decydujesz, co kupujesz, jak to będziesz użytkował, jak o to dbał i, w rezultacie, jak długo Ci to posłuży.

 

 

 

 

 

Polub i podziel się treścią z innymi.

6 thoughts on “Kupujemy kociołek żeliwny – na co zwrócić uwagę?

  • 2022-02-08 o 15:28
    Permalink

    Nie da się tego czytać, ani tekstu, ani komentarzy. Chciałem się czegoś dowiedzieć o kociołkach a spotkałem się z jakąś Intelektualną masturbacją.

    Odpowiedz
    • 2022-02-12 o 15:11
      Permalink

      Jeżeli ta intelektualna nie satysfakcjonuje, zawsze można pozostać przy tradycyjnej… Stała czytelniczka bloga. Pozdrawiam Wszystkich Czytelników równie usatysfakcjonowanych

      Odpowiedz
  • 2021-07-12 o 08:54
    Permalink

    “Wykonany z wysokiej jakości żeliwa, które zostało starannie wykończone i wypalane w wysokiej temperaturze. Konstrukcja całego naczynia wyróżnia się znakomitą odpornością mechaniczną oraz doskonałym utrzymaniem ciepła. Dodatkowym atutem kociołka jest równomierne rozkładanie temperatury, dzięki czemu w krótkim czasie można ugotować gorący i smaczny posiłek. Specjalne belki dociskowe umożliwiają szczelne zamknięcie naczynia i pozostawienie go na ognisku. Rączka znajdująca się na belce umożliwia wygodny transport podczas przenoszenia kociołka. Nóżki, na których znajduje się garnek, można w razie potrzeby odkręcić.
    Wewnętrzna część kociołka została dodatkowo natłuszczona olejem roślinnym, który po wypaleniu tworzy powłokę zabezpieczającą.”

    Tekst skopiowany od producenta. Co Pan o tym myśli?

    Odpowiedz
    • 2021-07-12 o 16:15
      Permalink

      Co ja myślę o opisie, czy o kociołku, który tak opisano? 🙂

      Sprawdziłem. Dokładnie tym samym opisem posługuje się kilka sklepów internetowych. Oferują kociołki tego samego producenta, więc ten fakt nie dziwi. Każdy specjalista od pozycjonowania przyzna, że w internecie jednak warto tworzyć treści własne. Kopiuj wklej… Tak w internecie powielane są bzdury lub kłamstwa – zależnie od rodzaju informacji.

      A sam opis, który tu Pani zacytowała… Hm.

      Jeśli produkt odlano z dobrej jakości żeliwa szarego to oczywiście dobrze. Z tą starannością wykończenia wyrobów żeliwnych różnie bywa, ale jeśli w tym przypadku produkt starannie oszlifowano, wygładzono – też należy się cieszyć. Nie miałem go w rękach, więc się nie wypowiem, czy opis jest zgodny z prawdą. Zdjęcie opublikowane na stronie producenta może być graficznie poprawione, więc ono też nie poświadcza staranności wykonania kociołka. To trzeba mieć przed sobą.

      Z pierwszego zdania wynika, że to żeliwo jest wypalane w wysokiej temperaturze. Autor prawdopodobnie myślami był już przy wypalaniu powierzchni kociołka olejem roślinnym. Oczywiście żeliwo w postaci płynnej jest piekielnie gorące, ale gotowe odlewy żeliwne w postaci kociołków nie muszą być dodatkowo wypalane. Żeliwo szare nie wymaga w tym przypadku dodatkowej obróbki cieplnej. Czasami stosuje się wyżarzanie żeliwa, ale to tylko w celu usunięcia naprężeń odlewniczych. Ale na pewno nie robi się tego z kociołkami. Obróbka cieplna żeliwa to zawiły temat i nie ma sensu, abym ja o niej tu cokolwiek więcej.

      Przypomnę, że kociołek wypalamy olejem, aby “zamknąć” (zapiec w nich olej roślinny) pory, które charakteryzują żeliwo szare. Dzięki temu potrawy nie przywierają (raczej… nie przywierają), łatwiej kociołek myć (utrzymać w czystości) oraz konserwować, aby nie rdzewiał. Bez tej impregnacji kociołek lepiej służy jako donica…

      Odporność mechaniczna? Żeliwo szare jest materiałem nierozciągliwym, nieplastycznym, kruchym. Żeliwo szare jest twarde (to zaleta), lecz podatne na pęknięcia (i to jest wada). Pęka od uderzeń (upadek z wysokości, uderzenie innym przedmiotem – ma kiepską udarność), na zmiany temperatur, ciśnienia… Nie jest materiałem kowalnym, ale jest znakomite do celów odlewniczych.

      O znakomitej odporność mechanicznej może być mowa w przypadku… żeliwa sferoidalnego.

      Pamiętajmy, że żeliwo szare jest bardzo podatne na korozję (to znów wada), lecz koroduje tylko powierzchniowo (i to jest wielka zaleta), więc nawet stary, pokryty korozją kociołek żeliwny można odnowić. Najważniejsze, aby nie miał widocznych lub ukrytych pęknięć.

      Z tym krótkim czasem przygotowywania potraw w kociołku żeliwnym też bym był ostrożny. Potrawy mięsne przygotowuje się od godziny do nawet dwóch godzin. Dłużej? Też. Wszystko zależy od rodzaju mięsa i jego ilości, od ilości dodatkowych składników (lub ich braku), od pojemności kociołka, sposobu uprzedniego przygotowania mięsa, rodzaju i wielkości paleniska, od wiedzy i umiejętności kucharza… To wcale nie takie łatwe. Oczywiście wydaje się to łatwe tym, którzy sądzą, że wystarczy napchać mięcha, kiełbachy, ziemniaków i warzyw, przyprawić, skręcić śrubami, postawić na ognisku i… wrócić za… godzinę, dwie… Yhm! Powodzenia. 😀

      Kociołek żeliwny w miarę równomiernie się nagrzewa, ale zawsze dół misy będzie miejscem podatnym na przypalenia, bo tam od zewnątrz jest… żar. To dlatego na samym spodzie układamy kilka liści kapusty. Folii aluminiowej nie polecam, ale jeśli nie ma kapusty… Najlepsza jest gruba folia, która się nie rwie, więc jej kawałki nie pozostaną w potrawie. Podczas nocnych biesiad, gdy nie bardzo… widzimy, co jemy… Najlepsza kapusta. Kapusta się spali, ale mięso ocaleje. Choć i to nie jest pewne zawsze. 🙂 Znam takich, którzy gotując jajko na miękko potrafią je… przypalić. Na gazie. W kociołku? Nie próbowałem. 😉

      Współczesne odlewnictwo nie jest aż tak staranne, więc nie ma szans na SZCZELNE zamknięcie pokrywy kociołka. Ta belka (ramię, uchwyt… czy jakkolwiek to nazwiemy) z systemem śrub ma jedynie zabezpieczyć kociołek przed… nagłym a niechcianym opróżnieniem go z zawartości do ogniska (czyli przed wywrotką) ORAZ przed wielbicielami biwakowych leśnych przekąsek… Biwak w lasach Alaski lub Syberii szybko by wyjaśnił, do czego to, po co to i jakie to skuteczne zabezpieczenie…

      W przydomowym ogródku ten uchwyt przydaje się głównie do przenoszenia gorącego, ciężkiego i brudnego kociołka z miejsca na miejsce. Kociołek o pojemności 10 litrów waży kilkanaście kilogramów. Ten sam kociołek zapakowany potrawą waży znacznie więcej. Przenoszenie upapranego sadzą i tłuszczem ciężkiego i gorącego kociołka żeliwnego wyposażonego w dowolny system uchwytów do przyjemnych czynności nie należy. Ani spodni, ani kiecki nie dopierzesz…

      Polecam rękawice spawalnicze, bo są grube i długie, i… nie tak łatwopalne. To jest solidna ochrona dłoni i części przedramienia. Dobre są także rękawice budowlane. Byle nie rękawice gumowe, gumowane czy bawełniane! Ogrodnicze? Weź.

      Wygodny transport? Brudnego kociołka bez kartonu lub innego zabezpieczenia transportować nie polecam.

      Odkręcane nóżki. Autor jest przekonany, że skoro coś można przykręcić to i odkręcić też można, warto lub nawet trzeba. Nóżki są przykręcane, bo tak najłatwiej zapakować kociołek i przygotować go… do magazynowania, sprzedaży, wysyłki… Po pierwszym użyciu nikt raczej nóżek odkręcał nie będzie. Bo niby po co? Hm. OK. Autor napisał, że w razie potrzeby… No tak. Potrzeby każdy ma własne. 🙂

      Wewnętrzna powłoka natłuszczona olejem… I tyle? Ja mój natłuszczam po każdym użyciu i wyszorowaniu piaskiem z wodą. Przed kolejnym użyciem znów kociołek szoruję piaskiem i płuczę wodą, aby ten tłuszcz usunąć… To tu powinna być informacja, że kociołek jest gotowy do użycia, bo został fabrycznie zaimpregnowany olejem roślinnym, że wystarczy go tylko wyszorować piaskiem i wpłukać czystą wodą, że bez detergentów, że należy przeprowadzić tzw. gotowanie oczyszczające – zagotować obierki ziemniaczane lub ziemniaki. Jakoś przecież ten kociołek do pierwszego użycia przygotować wypada. Nie wiemy, gdzie był, kto go dotykał i co z nim robił…

      Wewnętrzna powłoka natłuszczona olejem… która po wypaleniu… Czyli? Czyli to ma być informacja, że oni tylko nasmarowali olejem, a użytkownik musi sam sobie go wypalić? Bo w tedy dopiero tworzy się… 😉 Kto to pisał?

      Coś pominąłem? 🙂

      PS. Kociołek żeliwny o poj. 10 litrów waży dokładnie 20,5 kg. Dokładnie ten kociołek. To kawał grzmota.

      Odpowiedz
  • 2020-08-07 o 10:34
    Permalink

    Z DOŚWIADCZENIA WIEM ŻE NIE WARTO KUPOWAĆ ŻADNEGO TAKIEGO KOCIOŁKA….
    Chodzi Ci taki pomysł po głowie to go sobie od kogoś wypożycz .. użyj raz dwa pięć …. jeśli ci jeszcze nie przejdzie to pożycz kociołek na dłużej …. i w końcu będziesz miał/miała dość .. bo to zakup na “bardzo wyjątkowe okazje” wyjątkowa impreza, wyjątkowi gości , wyjątkowe miejsce gdzie da się go użyć …

    Odpowiedz
    • 2020-08-10 o 15:08
      Permalink

      Drogi Panie „posiadaczu kociołka”. Przepraszam, ale nie był Pan uprzejmy podać imienia, więc – uśmiecham się – skoro się pan tak sam podpisał… Czy zechce Pan rozwinąć nieco opowieść, abyśmy mogli zapoznać się ze wspomnianym Pana DOŚWIADCZENIEM? Bardzo proszę… Co on Panu zrobił? Mam nadzieję, że kociołek Pana nie zaatakował, nie skrzywdził, że nie zaraził się pan od niego rdzą, przykrym zapachem…
      Naigrywam się nieco, ale zaskoczył mnie Pan tym osobliwym apelem. Panu – jak rozumiem – przeszło.

      Kociołek nie jest na specjalne okazje, dla specjalnych gości… To oczywiście nie jest naczynie codziennego użytku, z którego będziemy korzystać w… kuchni domowej. Jest wiele urządzeń, sprzętów, maszyn, przedmiotów, z których nie korzystamy na co dzień, ale je posiadamy, bo warto je mieć. I trzeba o nie dbać!
      Przy takim podejściu można ułożyć pokaźną listę przedmiotów i urządzeń, których prawidłowe użytkowanie może okazać się kłopotliwe, powodując u posiadacza zniechęcenie lub wręcz frustrację. Prawidłowe! Czy w związku z tym nie warto ich kupować a tylko wypożyczać? Oczywiście wypożyczymy kosiarkę, pilarkę, szlifierkę… nawet samochód. I co z tego? Po co komu kino, skoro wszystko lub prawie wszystko znajdziemy w sieci, prawda? Po co pójść na koncert? Po co kupować książki, jeśli można je pożyczyć…
      Dobrze, gdy o cudze dbamy lepiej niż o własne. A co jeśli nie umiemy dbać o nic? Kto nam co pożyczy?

      Wszelkie zakupy powinny być przemyślane i wynikać z naszych prawdziwych potrzeb oraz być dostosowane do naszych możliwości (nie tylko finansowych, lokalowych…). Styl życia się liczy. Dorosły człowiek wie, co mu do szczęścia potrzeba. Kociołek (i tego typu naczynia, nawet zwykły grill za 30 złotych) nie jest dla kogoś, kto nie lubi myć naczyń, nie upierze skarpetek, nie ma pojęcia, że półbuty trzeba zapastować, jeśli chcemy dobrze wyglądać i mają nam służyć latami… Bo jeśli dotychczasowe życie spędził w modnych trampkach… Hm. Spokojnie. Nie mam nic do obuwia sportowego. Mam trampki. Ale mam też gumowce i mam obuwie robocze… Na co dzień chodzę głównie w półbutach. Wypastowanych, na solidnym drewnianym obcasie… Trampki ubieram sporadycznie, bo to trzeba wyjątkowej okazji, wyjątkowej imprezy, wyjątkowego miejsca, gdzie da się ich użyć, no i towarzystwa… Myśli Pan, że powinienem je wypożyczać? Kurdebele, a właśnie zamówiłem kolejne – zielone.
      😉
      Pozdrawiam serdecznie, Piotr

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

dziewięć + 4 =