Holenderskie wakacje z… muchami
Muchy mają jakiegoś fioła na punkcie latania wokół lamp i żyrandoli. Nie wiem, z czego to wynika. Pewnie mają coś… pod sufitem. Być może macie jakieś swoje teorie? Mój sąsiad twierdzi, że świat bez much byłby nudny, że te latające wokół lamp go uspokajają, gdy leży sobie latem wygodnie na kanapie. Żonie ponoć kategorycznie zabrania rozwieszania lepów. Wybór pomiędzy wściekłym mężem a wściekle latającymi wokół żyrandola muchami jest prosty. Z punktu widzenia żony sąsiada? 😉 Oboje muszą odwiedzić Karwieńskie Błota. Koniecznie latem. Wakacje w domku holenderskim 400 metrów od plaży mogą okazać się całkiem przyjemne. Można tu przyjechać z psem! Wejście na plażę nr 4 jest moim ulubionym. Szóstka też jest blisko.
Wakacje z muchami
Przypomniał mi się tytuł ulubionego filmu z lat mojego dzieciństwa. Co prawda przez szereg lat wakacji spędzanych na wsi w domku pod lasem, z muchami kontakt miałem częsty, ale zwykle radziliśmy sobie z nimi rozwieszając lepy wszędzie, gdzie się dało. A dało się. 😉 Oczywiście tak, aby nie dało się samemu przylepić. Na wsi pod lasem nic nie straszyło, ale te muchy… Oj, to straszne paskudztwa. Gdy latem po raz pierwszy pojawiałem się w pobliskim sklepie wielobranżowym, właściciel natychmiast wykładał towar oznajmiając, że te 10 rolek trzymał specjalnie dla mnie. On kolekcjonował packi. 😀
Gorąca noc, że zasnąć pod kołdrą nie sposób. Okna pootwierane… Przez te brzęczące upierdliwce letni poranek może okazać się koszmarem. I żeby tylko latały wokół żyrandola… W ogóle bym się ich nie czepiał. Tych latających pod sufitem nie dostrzegam. Gorzej, gdy jakaś olbrzymia wpadnie do pokoju i zacznie się tarabanić o szybę w oknie. Oj, to moja cierpliwość wisi na włosku. Znacie to? 😀 Muchy jednak mają jeszcze innego fioła. Otóż wściekle siadają na każdym odkrytym kawałku ludzkiego ciała. A wtedy… Mój sąsiad mi poradził, że właśnie wtedy powinienem przypatrywać się tym latającym wokół żyrandola. Ponoć dlatego on to robi. Wtedy te siadające mu na czole, nosie czy dłoniach wcale go nie irytują. Ale czy ja mam coś pod sufitem? 😀
Wakacje nad morzem
Przyznam się, że i ja chwilami się gubię. Nie zawsze wiem, czy sąsiad tak na poważnie, czy sobie tylko żartuje. Z tym zakazywaniem żonie rozwieszania lepów na muchy dziwny jest na pewno. Ale tak naprawdę to nieszkodliwy poczciwota z dużym poczuciem nie dla wszystkich zrozumiałego humoru. 🙂 Wielkie chłopisko. Drągal! Za młodu chyba grał w kosza. Coś wspominał… A może tylko chciał grać? Mniejsza. 😀 Jego dowcipy nie zawsze mnie bawią, ale wtedy odpowiadam mu, żeby się tym zbytnio nie przejmował, bo… wielkich ludzi mało kto rozumie. 🙂
Jak zwykle odbiegam od tematu, ale wszystko przez te okropne muchy. W Międzyzdrojach też pewnie much pełno. Nie byłem i się nie wybieram. Pełno much i pełno ludzi. Jurata? Weź… Karwieńskie Błota gwarantują spokój. W Dębkach i w Karwi już tego nie ma. Tam też tłumy i… wszędobylski zapach spalonych frytek. W zwiedzaniu tanich barów nie gustuję. Ktoś polecił bar Kartoflisko w Dębkach i tam ryba smakowała nam całkiem znośnie. Do Karwi zawsze chętnie, bo posiłków w restauracji PIWNICZKA u Jerzego Waśkowskiego polecać nie trzeba. Stolik najlepiej zarezerwować. Palce lizać!
Karwieńskie Błota II
Już dwa lata temu plaża w Karwieńskich Błotach przypadła do gustu i mnie, i mojemu psu. Kobiety kochają morze. Z facetami bywa różnie… 🙂 Co prawda ów pierwszy pobyt miał miejsce na początku września, ale już wtedy wszyscy zapewniali mnie, że tu zawsze jest mniej ludnie niż gdziekolwiek w pobliżu. Plaża jak plaża. W tym roku postanowiliśmy to sprawdzić już na początku sezonu letniego. Wyjaśnię, że Karwieńskie Błota to kaszubska wieś rozciągająca się między Karwią a Dębkami. Gmina Krokowa. W tym roku wybraliśmy się do Dębek, aby zobaczyć ujście rzeki Piaśnicy. Brzegiem plaży można bez przeszkód spacerować od Dębek aż do Karwi. Popularne są spacery ku zachodowi słońca, czyli z Karwi do Dębek.
Wspomnę jednak… Rzeka Piaśnica przepływa także przez wieś o tej samej nazwie. Wielka Piaśnica (kaszb. Wielgô Piôsznica lub Wielgô Piôsznic) to mała wieś kaszubska położona w powiecie puckim, w gminie Puck, niedaleko Wejherowa. W okolicy Piaśnicy Wielkiej, w 1939 roku Niemcy rozstrzelali i zakopali w masowych grobach około 10-12 tys. głównie Kaszubów i Polaków. O niemieckiej zbrodni w Piaśnicy można (trzeba) poczytać choćby w Wikipedii. Nie odwiedziłem tego miejsca. Kiedyś odwiedziłem obóz w Majdanku. Doznałem takiego wstrząsu, że postanowiłem takich miejsc już nie odwiedzać. Tyle było o tym w opowieściach Rodziców, w szkole… Znam historię. Natomiast każdy Niemiec przekraczający polską granicę powinien być dowieziony np. do muzeum w Oświęcimiu. Na koszt swojego państwa. Raz. Edukacyjnie. Obowiązkowo. Potem może tu robić interesy, odpoczywać, mieszkać i żyć, jak każdy człowiek.
Muchy, ślimaki, żaby i kleszcze
I co jeszcze? O muchach już wspomniałem, ale nie po to, aby kogokolwiek zniechęcać do wypoczynku w Karwieńskich Błotach. Much latem nie brakuje. To tylko moje subiektywne odczucie, że w domku holenderskim w Karwieńskich Błotach było ich jakby nieco więcej niż zwykle o tej porze widywałem na wsi. Dziesięć dni wakacji z codziennym wylegiwaniem się na plaży, kąpielami w morzu, długimi spacerami i niekończącymi się zabawami z Fargo w Bałtyku, dla mnie było wypoczynkiem w sam raz. Co prawda zabrałem ze sobą siekierę, trójnóg z kociołkiem traperskim do pichcenia nad ogniskiem, sekator, wąż ogrodowy a nawet ogrodowy prysznic, ale ilość kleszczy, zbieranych codziennie z psa, do biesiadowania przy ognisku skutecznie nas zniechęcała. Plaża jednak bezpieczniejsza.
Ilość i rozmaitość ślimaków też mnie zaskoczyła. Niestety, nie da się dojść do plaży nie zdeptawszy kilkudziesięciu po drodze. Winniczki, wstężyki i mniej urodziwe ślimaki nagie… Ślimak winniczek oraz wstężyk większych szkód nie wyrządza. Ten drugi bywa nawet ładny. Oba są jadalne. O ślimakach nagich nic dobrego powiedzieć nie można, choć jakiś tam pożytek natura z nich pewnie ma. Pomrowików unikam. W okolicy dominowały czarne. Ilość? Jeden na pół metra kwadratowego. Koprofagów do moich ulubionych stworzeń zaliczyć nie mogę.
Karwieński kociołek mięsny
Coś jednak pichcone było. Skoro zabrałem tyle sprzętów… O tym w dziale kulinarnym w następnym artykule. Podam przepis na żeberka po kaszubsku. Publikuję zdjęcie, aby dać dowód, że odwagi wystarczyło, ale tylko na ten jeden biwakowy obiad. 🙂 Trudno. Świetnie. Z kleszczami nie ma żartów. W takiej sytuacji siadanie na trawie i chodzenie po niej boso odpada. W trakcie pichcenia z psa zdjąłem kleszczy kilka. Mnie chroniły gumowce, które zabrałem ze sobą przewidując, że pogoda może się zepsuć. Nawet tu z psem trzeba wychodzić poza teren obozowiska, aby nie paskudził gdziekolwiek wedle własnego uznania.
Co z tym obiadem? Obiad był mięsny. Jeśli ktoś mnie zna, na pewno wie, jakie tego dnia mięso do kociołka powędrowało. Oczywiście mięso było gotowane z owocami. Duszenia nie było, bo nie było garnka czym przykryć. Przygotowanie potrawy trwało dokładnie 90 minut. Jak widać na zdjęciu, pod kociołkiem nie trzeba rozpalać wielkiego ogniska. Brak drewnianej łyżki uzupełniłem wystruganym z brzozowej gałęzi widelcem. Rękodzieło. Nóż myśliwski, ogrodowy sekator i siekiera okazały się wyposażeniem przydatnym. Czy smakowało? Karwieński kociołek mięsny? Palce lizać!
Karwieńskie Błota – osada niderlandzka
Karwieńskie Błota to zabytkowa wieś położona wzdłuż jednej ulicy. Lubię takie kiszkowate wsie. Założycielami wsi byli osadnicy fryzyjscy, którzy przybyli tu w 1599 roku. Wieś zatem bardzo stara. To jedyny w Polsce przykład nadmorskiej osady w układzie tzw. rzędówki bagiennej. Karwieńskie Błota przecinają liczne rowy. Domy sytuowano tu na sztucznie usypanych wzniesieniach. Do domostw z głównej drogi prowadzą liczne mostki. Urokliwe to. Te liczne rowy tętnią życiem. Wieczorami dało się to słyszeć wszędzie. Taki rechot lubię! 🙂
Dziesięć dni wśród niezliczonych much, ślimaków i kleszczy, ale ani jednego komara? Owszem. Nie było. Spisu nie robiłem, ale żaden mnie nie użarł i żadnego nie widziałem. Kleszcze? Ślimaki? Nie. Na pewno też nie muchy. Kto tu zatem rozprawia się z komarami tak skutecznie? Żaby! Żaby i ich postać larwalna – kijanki. Wokół mnóstwo rowów i kanałów słodkowodnych, więc tak naprawdę komary mają doskonałe środowisko do rozmnażania. Prawdopodobnie niezliczone ilości żab są tu najskuteczniejszą ochroną przed plagą komarów. Gdyby jeszcze znaleźć sposób na te okropne kleszcze… Holender! 🙂
To tyle w ramach luźnych zapisków powakacyjnych. O tegorocznych wakacjach nad morzem pewnie jeszcze napiszę. Nic nie trwa wiecznie. Komary przypomniały o swoim istnieniu już pierwszej nocy po powrocie do domu. Chyba założę własną hodowlę żab. Czy ktoś słyszał o czymś takim? 🙂