Po wsi rowerem. Cwane lisy, głupie gęsi i komarzyce… tygrysie?
Afrykańskie upały jeszcze tu nie dotarły. Trochę chmurek, ale ogólnie ciepło. Natomiast w tym roku komary są ponoć jakieś inne. Sąsiad twierdzi, że tego lata tną od rana do nocy i że jego sąsiad twierdzi, że to azjatyckie. Nie zauważyłem, aby było ich więcej niż rok temu. Pod lasem atakują chmarami. W trakcie koszenia trawy wredne jak zwykle. Komarami postanowiłem zająć się po powrocie. Trawa skoszona, więc czas sprawdzić, co tego lata słychać w okolicy. Korzystając z dobrodziejstwa lipcowej pogody, upajaliśmy się ciszą dróg polnych, podczas pierwszej dwugodzinnej przejażdżki rowerowej.
Polne drogi. Coraz mniej ich w okolicy. Bez nich wycieczka rowerowa nie byłaby udana. I bez spotkań ze zwierzyną… Kilka lisów przebiegło nam przed nosem. Spotkaniem zaskoczony był jednak tylko człowiek a nie zwierzę. No i zdjęcia nie ma. Lisy zajęte były swoimi sprawami i szybko zniknęły w zbożu. Czyżby rodzinka przygotowywała się do polowania? Hm. W okolicy kurniki pełne.
Widok swobodnie pasących się gęsi przypomina mi dzieciństwo. W tym roku wyjątkowo dużo lisów w okolicy, więc widok nieco zaskakujący. Lis cwany. Gęś głupia. Nic się nie zmieniło. Okolica przepiękna,
Piękna stara stodoła (lub to, co po niej zostało). Wbrew pozorom ta konstrukcja nadal jest stabilna. To resztki starego odeskowania sprawiają wrażenie, jakby za chwilę wszystko miało się rozpaść. Stare deski topolowe są bardzo lekkie. Ciekawe, jakie zamiary wobec tej konstrukcji ma gospodarz?
Wycieczka była udana. Kolejna jutro. Zaraz po powrocie przeprowadziłem szybkie śledztwo w sprawie komarów. Zdjęcia są dość wyraźne. Komar jak komar. Jaki? Niestety, tu zdania są podzielone. Sami zatem ustalcie, czy to komar tygrysi (inwazyjny komar azjatycki) czy nasz rodzimy? Jedno jest pewne: zdjęcie przedstawia samicę. Mam pewność, albowiem chwilę wcześniej paskuda mnie użarła w przedramię. Samica wampirzyca. Samce komarów – jak pewnie wiecie – odżywiają się nektarem.
Komarów na wsi, jak myszy po żniwach. Czy tygrysie? Nie wiem. I tygrysie jednak nie straszne, gdy o poranku z werandy mogę obserwować takie widoki. Niestety, łatwiej pstryknąć z bliska komara niźli z daleka sarnę. Przydałby się teleobiektyw.