W trawie coś śmierdzi? Wtyk amerykański
Zachwycam się amerykańskim jazzem, soulem i funky, jednak zachwyt wszystkim, co amerykańskie, należy do przeszłości. Żuk z Kolorado, jak początkowo nazywano, amerykańską stonkę, spowszedniał wszystkim już w czasach mojego dzieciństwa. Kiedy to było? Mniej więcej w okresie Żuków z Liverpoolu. Do Amerykanów mam spory żal, że z wynalezieniem internetu zwlekali aż ja dorosnę. A mógłbym natrzaskać tyle fajowych zdjęć i wrzucić… Hm. Gdzieś… Miało być o czym innym. Wtyk amerykański – dla wtyka, że jest amerykański to żaden przytyk. Wzmacniacz gitarowy, który kiedyś kupiłem, też miał wtyk amerykański. Stop. To zupełnie inny temat. Oczywiście będzie o pluskwiakach.
Fargo pilnuje domu, więc ja biorę się za pisanie. Golden intruza wpuści, żaden z niego pies stróżujący, ale… Fargo, wcześniej narobi takiego rabanu, że nie sposób nie zauważyć, że przed domem lub wokół niego właśnie coś się zmieniło. Dzisiaj oczekuję wizyty kuriera. Zamówiłem pojemniki do segregacji odpadów. Głowę dam, że pierwszy do furki dopadnie mój golden. Fargo szczeka… operowo. 🙂 To tak nawiasem.
Co za dużo to nie zdrowo
Stonka amerykańska w Polsce stała się stonką ziemniaczaną. Szop pracz też jest niechcianym importem z Ameryki. W Europie powinien zyskać przydomek niemieckiego, bowiem jego ekspansja na starym kontynencie tam właśnie się rozpoczęła. Czujecie? Szop niemiecki… :b Nie mam zamiaru niczego wytykać Niemcom ani im czynić przytyków, a już na pewno nie z powodu szopów. Szopy już przywędrowały. Pewnie spowszednieją tak samo jak daniele, jenoty czy biedronki azjatyckie. Te ostanie są utrapieniem zwłaszcza o tej porze roku, bowiem gromadzą się licznie na nasłonecznionych fragmentach elewacji, wokół okien, w zakamarkach parapetów i rolet. W domach też już goszczą, bo ciepłe jesienne dni wzmagają ich aktywność i zachęcają do poszukiwania lepszego kwaterunku przed zimą.
Wtyk się… Przepraszam. Wstyd się przyznać, ale te inwazyjne tępię jak mogę, bo na jedną bożą krówkę (naszą siedmiokropkę) przypada ze sto azjatyckich. Ktoś mi zaraz zarzuci, że jestem wrogiem ubogacenia naszej rodzimej fauny i flory. Hm. Z tym ubogacaniem byłbym ostrożny. Lubię ubogacać spożywany pokarm przyprawami z Afryki, Ameryki czy Azji. Egzotycznymi przyprawami ubogacam potrawy, choć wiem, że mój układ trawienny nie radzi sobie ze wszystkim, czym mu ubogacę codzienną robotę. Na szczęście nie ubogacam nadmiernie. Jem potrawy typowe dla kuchni rodzimej a tylko sporadycznie sięgam po coś egzotycznego. Robię to świadomie, na własne życzenie, bez niczyjego nakazu. Jak mnie coś zaszkodzi, to pretensje będę miał do siebie.
Inwazja drzwiami i oknami
Komary, biedronki, szopy… Przyznam szczerze, że gdybym nie zwracał uwagi na to, co wokół mnie fruwa czy buszuje w trawie, na niego też nie zwróciłbym uwagi. Pluskwiaki widywałem w poprzednim siedlisku na wsi. Choć sama ich nazwa nie kojarzy się dobrze, niektóre pluskwiaki urodą zachwycają. Największe skupisko pluskwiaków odnajdywałem w rabarbarze. Pojedyncze okazy nigdy nie były utrapieniem, ponieważ nie właziły do domu. Dom był z drewna i tych zakamarków, w których owady mogły spokojnie przezimować, oferował naprawdę bezlik.
Sytuacja się zmieniła. Dom murowany pod tym względem aż tak gościnny nie jest. Co prawda zamiast okiennic są rolety, zamiast desek elewacyjnych jest podbitka i dachówka z licznymi szczelinami, ale dom z drewna pod tym względem nadal ma ofertę obfitszą. Nasi znajomi, którzy mieszkają na południu kraju, twierdzą, że u nich wtyk amerykański wtyka lub wpycha się wszędzie. Być może wyolbrzymiają, ale narzekają, że o tej porze roku wtyk amerykański włazi do ich domu drzwiami i oknami. Naczytali się gdzieś o nim, że śmierdziel i boją się teraz go tknąć.
Co ma wtyk do gniazda
Poprzednie wiejskie życie wiedliśmy podczas corocznych wakacji lub w niektóre weekendy. Teraz wiejską sielskością zamierzamy napawać się całorocznie. Dom już zasiedlony. Ostatnie kartony z książkami rozpakowane. Wczoraj zamontowałem ostatnie trzy lampy w salonie. W ogrodzie jeszcze sporo pracy, ale nim zajmę się wiosną. W tym roku zrobiłem tyle, że niektórzy myślą, że dom został kupiony gotowy i że ogród jest dziełem poprzedniego właściciela. Pytano mnie o to trzykrotnie. Cieszę się, że moja praca robi wrażenie… nie tylko na mnie samym. 😀
Tak więc znów mam czas, aby zajrzeć pod krzaczek, wydłubać mniej urodziwe a bardziej pospolite chwasty… O chwastach napiszę odrębny tekst. Wtyk amerykański prawdopodobnie zamieszkiwał w poprzednim ogrodzie na wsi pod lasem. Nie zwróciłem na niego uwagi lub umknął mi w masie bytujący tam owadów. Tym razem stanął mi na drodze w… łazience. Zwróciłem na niego uwagę, bo do tej pory uganiałem się tylko za wszędobylskimi pająkami i biedronkami. Ustalenie, co to tak niepewnie kroczy po ścianie, zajęło mi kilka minut. Zafrapowany stworzeniem zapomniałem, że stoję na drabinie…
Skupienie uwagi na pluskwiaku sprawiło, że nawet powieka mi nie zadrżała, gdy okazało się, że leciwa już drabina pode mną pękła i w ułamku sekundy stałem okrakiem nad jej dwoma fragmentami. W jednej chwili stałem na drabinie, w drugiej – na podłodze. Z telefonem w dłoni. 😀 Googlować się facetowi zachciało… Cud, że nie stało się nic ani mnie, ani żadnemu elementowi wyposażenia łazienki. Wtyk amerykański też ocalał. Ilość szkód, które mogłem tym upadkiem wyrządzić, uświadomiła mi, że przyjaciółmi nie będziemy. Nie ma szkód, nie ma sprawy? Nie ma drabiny! I nie ma dwóch lamp w łazience. Lampy poczekają. Drabinę trzeba kupić nową.
Wtyk amerykański
Pierwsze spotkanie było krótkie i w swym przebiegu dość dynamiczne. 😀 Po ustaleniu, że to pluskwiak i że to wtyk amerykański, po prostu przesiedliłem jegomościa z łazienki do ogrodu. Wtyk amerykański jest, jak na pluskwiaka, sporym owadem. Porusza się nieco jakby w zwolnionym tempie, więc pozwoliłem mu wejść na kartkę papieru i wyniosłem go na zewnątrz. Ciepło jest, więc niech tam szuka szczęścia.
Wtyk amerykański nie zagraża ludziom ani zwierzętom. Szkód w domu nie poczyni… On nie. 😀 Zaliczany jest do szkodników drzew iglastych. Być może jego siedliskiem jest dorodna jodła kalifornijska rosnąca w sąsiedztwie naszego tarasu? Nie wiem. Coś go tu przywiodło. Pluskwiaki te poruszają się wolno, wręcz sennie, więc dość łatwo można je złapać do pudełka po zapałkach. Latają bezgłośnie, ale bez brawury i na niewielkie odległości.
Amerykański? Szkoda
Spodziewaliście się jakichś rewelacji na temat wtyka amerykańskiego? Nie mam. Póki co natknąłem się na jednego. Dałem mu szansę przetrwania, ale poza moim domem. Szczerze mówiąc uległem rozpowszechnianej informacji, że wtyk amerykański po prostu śmierdzi. Przy tej ilości pająków, ciem, os, mrówek, much, muszek, biedronek i komarów, jeden wtyk amerykański w domu sensacji czynić nie powinien. Komary wycięte. Biedronki się pochowały. Mrówki zniknęły odkąd taras mniej używany. Osy i muchy poszły spać. Ćmy też komara tną. Pająki? Oddałem im we władanie strych.
No i ten wtyk amerykański – samotnik czy zwiadowca? Tak czy owak dałem mu szansę. Od tej chwili baczniej przyglądam się stworzeniom, które ubogacają elewację mojego domu. W te ciepłe jesienne dni od strony wschodniej i południowej wprost roi się od owadów, które w listopadzie powinny już poznikać w zakamarkach budynku. Wtyk amerykański towarzystwa nie ma, więc obecnością jednego frasował się nie będę. Przyznam się, że pacnąłem go, gdy następnego dnia znów usiłował przedostać się do salonu. Przeżył, bo nie zrobiłem tego zbyt agresywnie. Zestresowany moim zachowaniem sławetną woń pozostawił na pacce. Sprawdziłem. Perfuma to nie jest, ale żeby twierdzić, że to śmierdzi? Zapach był wyczuwalny dopiero w bezpośredniej bliskości nosa. Jakiś taki chemiczny… Hm. Dziiiwny.
Jaki to zapach? Znacie zapach gnojówki z przegniłego perzu? Znacie? To to nie jest. 😀 Nawiasem mówiąc, jeśli zapach wydzielany przez wtyka mielibyśmy poczuć w mieszkaniu, to należałoby zasiedlić nimi jakieś małe pomieszczenie, a następnie wszystkie jednocześnie zestresować. To jest moja opinia. Może ktoś ma lepszego nosa? Może ktoś z Was poczuł woń stu zestresowanych wtyków amerykańskich? Dajcie znać. Tymczasem dajcie im żyć.
No i więcej rozwagi stojąc na drabinie!