Być czy mieć? Wymuskane ogródki nie są nam potrzebne?
Dla mnie dmuchawy to porażka. Byłem teraz na wakacjach u znajomego w Holandii. Sobota rano. Cała ulica odkurza ogródki. Toż to jakiś horror… Ja tam zostawiam liście na zimę. Są potrzebne robakom, jeżom i innym stworzonkom. Nie dawno widziałem fajnego mema – mężczyzna w stroju z XVIII wieku na tle współczesnego wymuskanego ogródka i napis: dlaczego, skoro się już nie ubierasz w ciuchy z XVIII wieku, twój ogródek nadal wygląda jak z tej epoki? Taka prawda! Wymuskane ogródki nie są nam potrzebne, to po prostu koncept z czasów Ludwika… Króla Słońce. Fajnie o tym jeden pisarz pisał, że dlaczego uważamy, że taki ogródek świadczy o statusie? Bo w czasach upraw rolnych możliwość zajęcia się roślinami ozdobnymi była przywilejem. I nam to zostało. Chociaż teraz to żaden przywilej, ale nawyk działa i ludzie odkurzają trawniki… No porażka. Edyta vel Edek
* * *
Pozwolę sobie odpowiedzieć na ten komentarz w tym odrębnym wpisie. Zanim napiszę o odkurzaniu ogródków i trawników… Temat sprzątania jakoś tak w tych dniach się wokół mnie kręci. Śniegu nie ma, więc brudy wszelkie jesienią widać doskonale. I nie mam na myśli liści. Liście można zaakceptować. Ale po kolei. Nie przeszkadza mi, że najpierw ktoś pisze komentarz jako Edyta, aby po paru godzinach zreflektować się i poinformować mnie, że ma na imię… Edek. Cenię dowcip. Zatem: Droga Edyto! 🙂
Mieć i być… odpowiedzialnym
Chciałbym, aby i w Polsce w sobotę rano „cała ulica” sprzątała przed swoimi kamienicami lub domami jednorodzinnymi. Właściciele domów jednorodzinnych najczęściej jednak sami „czują” potrzebę utrzymywania porządku nie tylko na terenie swojej posesji, ale także i wokół niej, więc nie będę im aż tak przytykał. Niestety, niedbalstwo szerzy się bardzo często w przypadku współwłasności. Występuję w obu rolach, tzn. jestem współwłaścicielem w mieście oraz właścicielem na wsi. Z moich obserwacji wynika, że bałaganiarstwo w Polsce zakorzenione jest mocno. Głównie w miastach. Na wsi wszyscy wiedzą co jest czyje i do czego to zobowiązuje.
Dbałość o porządek nie wynika z nawyku, chęci podkreślenia statusu społecznego czy z czegokolwiek innego a wydumanego zwłaszcza. Jest to dbałość właścicielska o to, co posiadamy, bo wytworzyliśmy to w pocie czoła, bo kupiliśmy za ciężko zarobione pieniądze, bo dostaliśmy w spadku, w prezencie, bo powierzono naszej opiece, bo z tego korzystamy… Nie chcemy, aby niszczało. Nie chcemy, aby sprawiało komuś kłopot. Lubimy domowe i ogrodowe porządki? To dla nas kolejna forma aktywności fizycznej cenna dla zdrowia. Horror jest wtedy, gdy nikt niczego nie sprząta. Wiem, wiem… Być czy mieć? Mieć i być. Mieć wyobraźnię i być odpowiedzialnym. 😀 Odrobina wiedzy też się przyda.
Miejski śmietnik
Wystarczy zajrzeć na podwórka kamienic poza centrum lub przejść się bocznymi ulicami… Śmieci, śmieci, śmieci… i masa buteleczek po alkoholach… No, ale skoro tylko w moim mieście jest więcej sklepów monopolowych niż w całej Norwegii… W mojej dzielnicy w promieniu 150 metrów naliczyłem 12 punktów sprzedaży alkoholu, z czego 4 oferuje sprzedaż całodobową. Tak, tak… To na pewno wynika z potrzeby rynku. Ostatnio handlarz samochodów tłumaczył mi, że on to by liczników nie cofał, ale kupiec oczekuje taniego 10-latka z Niemiec z małym przebiegiem. To co on ma zrobić? Klient nasz pan. To jest horror.
Ktoś te koncesje wydaje. Po co nam tyle monopolowych? Żeby tak otrzymanie koncesji było obarczone wymogiem uczestniczenia w pracach porządkowych lub/i w kosztach porządkowania pobliskich uliczek, podwórek, przystanków, parków… Okolice monopolowych zarzucane są tymi butelkami, buteleczkami i puszkami w ilościach powalających z nóg. Spaceruję z psem w parku nad kanałem i widzę ten wszechobecny śmietnik… A do tego wszędzie śmierdzi ściekami. Centrum rekreacyjno-spacerowe.
Czym skorupka za młodu…
Producenci wódek powinni być obarczeni podatkiem od zaśmiecania świata. Nie dlatego, że sami to czynią, lecz dlatego, że ich polityka sprzedażowa przyczynia się do tego bardzo. Masowa podaż alkoholi w butelkach o małych pojemnościach (tzw. małpki) sprawia, że w okolicy punktu sprzedaży opakowania te zalegają dosłownie wszędzie. Oczywiście to przede wszystkim wina kupujących i spożywających. Wystarczy jednak kilka zmian i problem prawdopodobnie zniknie lub znacznie zmaleje. KAUCJA ZA BUTELKĘ! Obowiązek skupu tych butelek!
Z palaczami jakoś sobie radzimy… Co prawda jakże częstym widokiem jest przystanek komunikacji miejskiej, który, gdy tylko śnieg stopnieje, otoczony jest tysiącami niedopałków papierosów. Widok okropny. Niebawem miną 3 lata odkąd rzuciłem palenie. Jak? Po prostu przestałem palić. Nie ma lepszego sposobu. 😀 21 listopada obchodzimy Światowy Dzień Rzucania Palenia – to tak przy okazji.
Ale w parkach także masa opakowań po batonikach, chipsach, lodach… po sokach, soczkach i napojach gazowanych. A kto to robi? Dzieci? Nie. Dorośli i młodzież. Dzieci tylko się temu przyglądają. Jeśli zaczniemy wreszcie dawać dobry przykład, może się to kiedyś skończy. I „cała ulica” będzie sprzątać nie tylko własne ogródki, lecz całą własną okolicę. Być może kiedyś przestaniemy zaśmiecać parki, lasy… Skorupka za młodu nasiąknie czymś dobrym… W parkach powinny pojawić się napisy „posprzątaj po sobie” a nie tylko „posprzątaj po swoim psie”. Powinny być przy każdym wejściu do parku i przy każdej ławce.
Rozdmuchana sprawa
Opadłymi liśćmi w lesie nikt się zajmować nie musi. Masa listna jest jego cenną częścią. Las rządzi się swoimi prawami. Pod koronami licznych drzew trawa i tak nie urośnie. Ogrom liści zalegających w lesie nawet ładnie wygląda. Do kolejnego lata zwykle znikają, ulegając corocznej mineralizacji. Las rośnie najczęściej na bardzo jałowym gruncie. Gdy nieco pokopiemy, zwykle szybko pojawia się piach. Las żywi się sam z siebie. W lesie powszechnie występuje materiał kompostowy powstały z obumarłych liści. To tzw. ziemia liściowa, która przyda się i nam w ogrodzie. Możemy wytworzyć ją sami.
Porządek w ogrodzie nie ma nic wspólnego ze statusem społecznym jego właściciela. Jeśli chcesz mieć trawnik tam, gdzie okalają go drzewa liściaste (również modrzewie), to co roku sprzątnąć nadmiar opadłych liści i igieł po prostu musisz. Trawa rośnie cały rok. Zimą słabo, ale jednak rośnie. Trawa potrzebuje wody i promieni słonecznych. Zatem ja liście usuwam późną jesienią lub/i wczesną wiosną. Gdybym zaprzestał, w kolejnych sezonach trawa oddałaby pola mchom, chwastom lub zniknęłaby na dobre. Coroczne odtwarzanie trawnika może zrujnować zdrowie i… portfel. Lepiej korzystać z grabi. 🙂
Niestety, coraz częściej mamy zimy bez śniegu. Gdybym nie usunął nadmiaru liści to wiosną miałbym gruby dywanik zgnilizny… Podkreślam, że nie mam na myśli sytuacji w ogrodzie, w którym jesienny wiatr rozgonił listki po okolicy. Mam na myśli mój wiejski ogród, w którym rośnie masa krzewów, okalają go m.in. liczne modrzewie i brzozy. Jesienią w wielu miejscach warstwa liści jest bardzo gruba. Te liście trzeba zgrabić, przewieźć taczką na jedno miejsce, w którym nastąpi ich mineralizacja (zgniją). Mam takie miejsce i każdy w swoim ogrodzie takie mieć powinien też.
Lecą liście z drzew
W parku, w którym spaceruję z Fargo, przeważają drzewa liściaste. Odpowiednie służby opadłe liście usuwają (wywożą). Jest to zabieg konieczny. Przy tej ilości drzew masa listna jest tak wielka, że niebawem nie byłoby widać ścieżek i chodników. Spacer po takim dywanie z mokrych i podgniłych liści jest dość niebezpieczny. A co dopiero bieg… To byłby horror. Wiosną wszyscy chcemy oglądać te tereny porośnięte bujną trawą. Skoszoną trawą. W parku pozostaje wiele miejsc, w których przyroda działa sama. I tam jeż znajdzie i pokarm, i schronienie. Robaczki liści najadły się wiosną i latem. Pleśnie i grzyby mają, gdzie bytować. A jeż szuka raczej sterty z usypanych gałęzi, liści i darni niż listków na trawniku. Jeż gustuje w ślimakach, pędrakach, dżdżownicach itp. Pokarm znajduje w ptasich gniazdach i mysich norach… To drapieżnik. 🙂
Napisała Pani, że liście zostawia na zimę. Okej. Wolny wybór. Pojęcia nie mam, ile tego ogródka jest w istocie oraz ile liści na nim co roku zalega. Ba! Liście jakich drzew? Okej. Postępujemy po gospodarsku, czyli… wedle uznania. 🙂 Ale co mają zrobić ci, którzy mają place wyłożone kostką a wokół pełno drzew liściastych? A przecież są sytuacje, że na naszym terenie nic szczególnego nie rośnie, ale w sąsiedztwie jest kilka dorodnych drzew liściastych, z których wszystko wiatr zawiewa do nas… Ja tak mam w mieście. Trudno. Świetnie. 😀
Ziemia liściowa
Kompostowanie liści ma sens, jeśli nie mamy ich zbyt dużo, mamy gdzie to robić, wiemy jak oraz będziemy z tego produktu korzystać. Ziemia liściowa jest w ogrodnictwie przydatna. Wszystkich liści na kompost przerobić nie sposób. Nawet jeśli, to może się okazać, że nie będziemy mieli co z tym robić. Nie każdy bawi się w ogrodnika, więc dla wielu ziemia liściowa nie przyda się na nic. Większość po prostu chce się liści pozbyć. I nie potrzeba do tego ani dmuchawy, ani ogrodowego odkurzacza. Lekkie grabie do liści są idealne.
Ziemia liściowa nie jest jakimś nowym wynalazkiem ekologów. Jeśli ktoś zebrał liście do worka, odstawił za garażem i… zapomniał, na pewno wiosną odnalazł worek pełen zmineralizowanej materii organicznej. To jest właśnie ziemia liściowa. Trzeba jednak wiedzieć, że niektóre liście do tego celu materiałem dobrym nie są, jak np. liście orzecha włoskiego czy kasztanowca. Najwłaściwszymi będą liście miękkie, czyli m.in. klonu, brzozy, lipy, topoli. Znakomicie się do tego celu nadają liście wszelkich drzew owocowych (pominąwszy grusze). Fachowcy będą jednak zalecali kompostowanie liści zdrowych i gatunkowo jednorodnych (poszczególne gatunki drzew mają własne tempo rozkładu).
Tak czy owak można uzbierać nieco liści do foliowego worka (najlepiej takiego o wzmocnionej odporności na rozerwanie) lub utworzyć kopiec gdzieś w mało widocznym miejscu ogrodu. Aby ziemia liściowa się wytworzyła, liście w worku muszą być mokre. Worek w kilku miejscach trzeba nakłuć, aby zapewnić dostęp powietrza. Im drobniejsze liście tym szybciej ulegną rozkładowi. Kopczykowania liści wyjaśniać chyba nie trzeba. Kompostownik można kupić gotowy. Tak więc ja bym jednak liście z ogrodu usuwał. Jeśli nie jest ich dużo możemy je zgromadzić na swojej posesji. Jako domieszka do ziemi ogrodniczej ziemia liściowa też użyta być może. Przyda się wiosną a i jesienią można nią okrywać np. róże przed przemarznięciem.
Wymuskane ogródki nie są nam potrzebne?
Czyli że co? Nie grabimy liści. Niech wiatr je roznosi po okolicy. Sąsiedzi się ucieszą. Poczują, że jest jesień! Mogliby to… przeoczyć. 🙂 Nie przycinamy krzewów. Ptaki będą miały gdzie gniazdować. I koty się ucieszą. 🙂 Żywopłoty niech rosną bezpańsko. Koszenie trawy? Odpada. Ile to ocalonych żab, jaszczurek i świerszczy… Nie usuwamy uschłych i zdrewniałych pędów bylin. Kręgosłup odpocznie. Nie tniemy pnączy. Pająki będą wdzięczne i ślimaki też. A komary… Uuu! Nie malujemy płotów i pergoli. Impregnaty do drewna to chemia, a w zakamarkach drewna bytują owady. Fe! Nic nie robimy. Niech wszystko rośnie i się rozwija bez naszej ingerencji. My tylko chcemy podziwiać urodę przyrody… Nie używamy maszyn spalinowych. Paliwo jest fe! Elektrycznych też nie używamy. Akumulatory też są fe. Patrzymy z zachwytem, jak ogród zarasta nam i… sąsiadom. W końcu mamy XXI wiek a my chcemy być… mega współcześni. 😀 – Jaki piękny ogród! Sam go tak zapuściłeś? 😀
Ptaszki same znajdą dogodne miejsce do lęgu.
Hm. Tak sobie potentegowałem… Nie widziałem takiego mema, ale można go stworzyć. Obrazek z postacią pochyloną nad smartfonem i napis: Dlaczego ciągle stukasz coś w komórce, skoro twój układ pokarmowy nadal jest na etapie rozwojowym człowieka jaskiniowego? Mądrość z memów płynąca? Może. Nie znam się. 🙂 Czekam na ocenę, czy ten mój ma jakiś sens? 😉
Pozdrawiam serdecznie!