Cztery pory w jednym garnku? Rzymska zupa z pora
Jesień to pora porów. Pora pór? Nie. Porów. O warzywa mi chodzi. Większość z nas poszłaby w zaparte, że por to roślina rodzima. Por pojawia się w większości naszych zup. W rosole jest obowiązkowy. Por to jeden ze składników popularnej wiązki świeżych warzyw – włoszczyzny. Si! Włoszczyzna to por, seler, marchew i pietruszka – znany od kilku wieków zestaw obowiązkowy do zup wszelkich. Z jakichś powodów z tego gotowego pęczka świeżych warzyw odpadła kapusta włoska. Tak czy owak por swą obecność w naszym jadłospisie zawdzięcza kuchni włoskiej, która już od czasów rzymskich doceniała walory odżywcze i lecznicze tej rośliny. W dzisiejszym menu zupa z pora.
Uprawiana przez starożytnych roślina dała się poznać na wszystkie sposoby. W końcu trafiła na polskie stoły. Królowa Bona nie tylko zmakaronizowała nasze dania, ale też spopularyzowała gotowanie zup na bazie wywarów mięsno-warzywnych. Zupa z porów była już tylko kwestią czasu, o ile jej korzenie też nie są włoskie. No właśnie! Mam! Rzymska zupa z pora. Tak nazwę moją zupę z pora. Słucham? A dlaczego nie? Czy wszystko na wsi musi być wiejskie a w mieście miejskie? 😀
Zupa z pora? Jak pora na Telesfora
Na smaczną zupę z warzyw pora jest zawsze. Raz w tygodniu? Owszem. Od razu się jednak przyznam, że nie przepadam za zupami w postaci kremów. Oczywiście dopuszczam wyjątki. Jakie? Zupa szparagowa, zupa grzybowa albo zupa dyniowa może być w postaci kremu. Hm. Bo w innej postaci tych zup nigdy nie jadłem. 🙂 Być może poznałem jeszcze jakieś zupy kremowe, ale w tej chwili nie mogę sobie przypomnieć. Zdecydowanie jednak wolę zupy, w których składniki mogę i dostrzec, i poczuć ich obecność nie tylko poprzez sam smak.
To dlatego kuchnia azjatycka mnie kręci. Wielość smaków wzmożona jest widokiem wielości składników. Zupa powinna dać się – nazwijmy to – przeczytać. Słucham? W menu… No weź. 🙂 Przeczytać, czyli nie skrywać zawartości. Wracamy do kuchni polskiej. Na kilka przepisów z kuchni dalekiego wschodu przyjdzie jeszcze… pora. Tak. To pewne, jak ongiś pora na Telesfora. 🙂
Zdrowy por surowy
Por surowy w smaku jest nieco piekący i… hm… ostry, nie tak smaczny, jak bardzo zdrowy. Nic dziwnego, należy wszak do roślin czosnkowych. Po ugotowaniu smak delikatnieje. Zupełnie podobnie do czosnku i cebuli. Czosnek, cebula i por kojarzony był z ubogą chatą wiejską. Warzywa te, nie tylko niegdyś, ale też zupełnie nie tak dawno, traktowano jako pokarm biedoty. Być może dlatego, że widywano je w każdej, nawet bardzo ubogiej, wiejskiej chacie. Warzywa te nadawały się do długiego przechowywania. Nadal cenimy to nie tylko na wsi.
W chłodnych i ciemnych piwnicach w kopczykach lub w skrzyniach wypełnionych piaskiem przechowywano seler, marchew, pietruszkę, buraczki czerwone oraz nasz por z jesiennych zbiorów. Piwnice i spiżarnie pełne były cebuli, czosnku, grochu i fasoli. Gromadzono między innymi owoce, susz grzybowy i zielarski. Spiżarnię wypełniało bogactwo zapraw na zimę. Nalewka z cytryńca chińskiego znana jest od niedawna, ale wiele innych cennych dla zdrowia domowych nalewek w spiżarni zgromadzonych być musiało. Współczesna lodówka zapewnia warunki wiejskiej piwnicy: ciemno i temperatura bliska zero, ale nie minusowa. Zamrażalnik to zupełnie inne pomieszczenie.
Cztery pory w jednym garnku
O walorach odżywczych i właściwościach leczniczych cebuli i czosnku wspominać nie trzeba. Por również może się nimi poszczycić. Stad też jego popularność w medycynie ludowej. Nasze babcie z pora wyrabiały syrop na przeziębienie i kaszel lub wzmacniający odporność zdrowym. Oczywiście zastosowań prozdrowotnych por miał i ma więcej. Niska zawartość kalorii sprawia, że por jest rośliną dietetyczną, którą można spożywać w postaci ugotowanej i na surowo. Sałatki z pora… Pychota. Do przygotowania zupy dwa wystarczą, ale do sałatki co najmniej cztery pory kupić trzeba. 🙂
Działanie odtruwające pora poznał każdy, choć pewnie nie każdy o tym wie. Por odkwasza organizm i wspomaga usuwanie toksyn. Jako podstawowy składnik warzywny w wywarach, rosołach i bulionach pomagał wrócić do zdrowia po długiej weekendowej nocy nie jednemu i nie jeden raz. A przecież doskonały jest nie tylko na takie stany. Niestety, w procesie trawienia warzywo wzmaga produkcję gazów. 🙂 Po tym względem zupa z pora czy sałatka z pora może się równać z grochówką lub zupą fasolową. Jak mawiał mój Dziadek, niejednemu amantowi por portki przewiać może. Przepraszam, że przy jedzeniu, ale tak mawiał. 🙂
Wiejska zupa z porów na mięsie z łopatki wieprzowej
Włoszczyzna stanowi obecnie dodatek do prawie każdej zupy. Na pewno bez włoszczyzny zupa mięsna dobra nie będzie. Nie potrzeba jakiejś tajemnej wiedzy kulinarnej ani szczególnie wyszukanych składników, aby dość szybko ugotować smaczną zupę warzywną. Zupa z pora? Prościej można już tylko pomidorową. 🙂 Już wspominałem w jednym z poprzednich przepisów, że zupy warzywne są najprostsze w przygotowaniu i najsmaczniejsze w konsumpcji. Słucham? Zgoda. Można mieć własne typy. Dla własnych typów trzeba… założyć własnego bloga. 😀
Moja zupa z pora to klasyczna zupa warzywna z przewagą składnika kluczowego. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby ugotować zupę tylko z dodatkiem pora, na wywarze mięsnym, z odrobiną przypraw… Miejski uparciuch może przygotować krem z pora. Zgoda i tu. Jeno niech nie opowiada przy stole, że tęskni za życiem na wsi, że “si” to coś po włosku, że on tak naprawdę to tęskni za zapachem obornika na wiosnę. 🙂 Przepraszam, że znów przy jedzeniu. Słucham? Nie. To nie Dziadek. To akurat moje. 😀 Już, już… Zupa z porów. Już wracam do tematu.
Karczma Rzym się nazywa
Zupa z pora w wiejskiej karczmie? Owszem. Było. Jadłem tego lata. W karczmach gustuję zwykle w żurkach i flaczkach. Na wsi jest nad jeziorem karczma, w której latem zdarza nam się stołować. Przyznaję, że skłania nas do tego kroku brak gości, nagromadzona potrzeba poleniuchowania lub pomysł realizowany jest jako wyjście awaryjne. W wakacje niekiedy od gotowania chce się po prostu odpocząć. I nie mam na myśli siebie, bo to nie ja dbam o codzienne obiady, choć – jak widać – w kuchni przebywać lubię nie tylko towarzysko. 🙂
Tego lata, po ostatniej nawałnicy (tej nawałnicy) do wizyty w pobliskiej karczmie nakłonił nas dwudniowy brak prądu. Jakaś zupa, schabowy, ziemniaki i zestaw surówek? Ba! Byłoby to zbyt proste. 🙂 W menu tego dnia był tylko kotlet devolay i wiejska zupa z pora. Żaden krem. Zupa z pora! Devolay w wiejskiej karczmie? Odpada. Przed kilkoma laty udowodniono mi, że dla szefowej kuchni wiejskiego baru (innego baru) o obcojęzycznej nazwie, z palmą na tle zachodzącego słońca w logo, ulokowanego na zapleczu pobliskiej stacji paliw, jest to potrawa obca nie tylko z nazwy. 😀
Zupa z pora? Zapach i smak! Nie ważna pora
Warzywne zupy lubię. Zaryzykowałem. Okazało się, że ryzyko było opłacalne. Zupa z pora okazała się smaczną. To byłą zupa z pora taka, jaką lubię. Zupa z pora, którą mogłem przeczytać. O co chodzi z tym “czytaniem zup” napisałem wyżej. Młoda dama (w sensie kelnerka) z gracją podała zamówione dania. Mnie podsunęła zupkę. Poczułem zapach zupy porowej i… delikatny zapach perfum tej pani. Przepełnieni wakacyjnym nastrojem, po nocy bez prądu, w karczmie cały czas żartowaliśmy. Moje specyficzne poczucie humoru sprawia, że z niejednej wspólnej kolacji wracam do domu z sińcami na piszczelach. 🙂
– Znam ten zapach! – przywitałem kelnerkę, podsuwającą mi talerz z pachnącą zupą.
– Lubi pan? – zapytała, kładąc łyżkę na serwetce.
– Siii… Hmm… Przyjemny, przyjemny… – odpowiedziałem z uśmiechem.
– To włoski? – zapytała zaciekawiona.
– Pyta pani o język czy o zapach? – dopytałem z uśmiechem.
– No raczej! Zupa mnie już nie pachnie. Szefowa wróciła z Włoch i też ciągle “si” i “si”… – oznajmiła z kwaśną miną.
– No tak – chwyciłem łyżkę. – A mnie… proszę pani… jeszcze pachnie… – oblizałem łyżkę, sygnalizując gotowość do konsumpcji. 😀
Zupa zniknęła szybko, bo – jak już wspomniałem – naprawdę była smaczna, no i uzupełniałem utracone kalorie. Ponieważ reszta towarzystwa toczyła walkę z devolayem, postanowiłem przeżywaną rozkosz zdwoić. Okej. Po prostu byłem nadal głodny. Wiedziony smakiem i zapachem… zupy… 🙂 podszedłem do kelnerki.
– Tak? – zapytała szybko, przenikliwie zaglądając w moje niewsypane oczy. 🙂
– Mogę jeszcze raz? – zapytałem oblizując usta.
– Haaankaaaa! – krzyknęła do kogoś w kuchni. – Temu panu jeszcze mało! – głośno uzupełniła komunikat.
– Maatko jedyna – pomyślałem.
Hanka wyjrzała zza framugi drzwi oddzielających kuchnię od sali głównej. Chciała zobaczyć pana, któremu mało. 🙂 Zobaczyłem kobietę w średnim wieku, dość słusznej postury, z drugorzędnymi cechami płciowymi, że… No, szefowa jak nic. Chcąc dać do zrozumienia, że jej zupa z pora bardzo mi smakowała, odruchowo pokazałem kciuk uniesiony do góry. Jak to odebrała? Hm. Jak to na wsi. 🙂 Schowała się. Zwróciłem się do kelnerki.
– Ciiii! Proszę tak nie krzyczeć na cały lokal! – udałem nieco speszonego. – Temu panu bardzo sma-ko-wa-ło – oznajmiłem nieco pouczającym tonem acz z uśmiechem. – Sma-ko-wa-ło, więc ten pan prosi o po-wtór-kę, tak? – ciągnąłem wykład u uśmiechem. – Nie będziemy tu o sprawach in-ty-mnych – zakończyłem szybko monolog i wróciłem do stolika. 😀
Wiejska zupa z pora następnego dnia może się przeistoczyć w zupę kalafiorową, kalarepową lub wielowarzywną. Zapach i smak może się znacząco nie zmienić, ale… to będzie zupełnie inna zupa do przeczytania. 🙂 SMACZNEGO! Stop! Się rozpisałem… A gdzie przepis? 😀
Zupa z pora – przepis
Wywar mięsny ugotować. Można na drobiowej porcji rosołowej. Można na porcji żeberek wieprzowych. Można na kawałku karkówki. Użyłem mięsa z łopatki, ale może też być biodrówka wieprzowa. Ilość wedle uznania oraz potrzeby, ale z powodu kości kilogram wskazany. Wywar przyprawić gotową mieszanką przypraw do zup. W tym czasie do wywaru można dodać pokrojony pomidor oraz talarki cebuli. Te warzywa można rozgotować bez żalu. Pomidor doda nieco kwaśności, poprawi kolor i ogólny smak. Oczywiście wszystkie składniki umyć!
Pozostałe świeże warzywa dodajemy dopiero, gdy uznamy, że mięso jest odpowiednio miękkie. Tak więc kilka porcji marchwi, korzeń pietruszki, parę selera pociętego w kostki, nieco pokrojonej drobno kalarepy lub/i odrobinę kalafiora – dodajemy na 20 minut przed końcem gotowania. W tym samym czasie wrzucamy do wywaru pokrojony por. Zupa z pora ma być. Pamiętamy? Do zupy z pora zużyjemy dwa zdrowe ładne pory co najmniej. Do sałatek używamy tylko jasnej części, ale do zupy możemy wkroić nieco części zielonej (ładnej, zdrowej, bez plam i przebawień!).
Zupa z pora mnie smakuje z gotowanym jajkiem. Oczywiście może być zabielana śmietaną (z wyboru), ale ja dodaję śmietanę dopiero do zupy na talerzu podanej. Śmietana zabiela, ale kawałki warzyw, wśród nich kawałki naszego pora, nadal są widoczne. Zabielaną zupę tak właśnie podaną nadal można przeczytać. Ja to bardzo lubię! Można (trzeba) dodać posiekaną nać pietruszki oraz szczypiorek. Szczypiorek nie jest koniecznym dodatkiem, ale jeśli jest pod ręką… Dlaczego sobie i innym witamin żałować? Zdrowo, kolorowo i smacznie! Na talerzu też nudy być nie powinno.
Czasami wystarczy coś dobrze nazwać, aby było zupełnie inne od innych. 🙂 Rzymska zupa z pora – może być? Oczywiście, że może. Por Rzymianie zajadali surowy. Wzmacnia ponoć nie tylko odporność. Słucham? Si! 🙂 Ale w zupy zapach też jest ważny. Smacznego!
Chciałoby się rzec – przyszła pora, na zupę z pora!
Niby rzymska, a wyglądem i składnikami bardzo przypomina nam tradycyjny ramen. Jeszcze trzeba dodać, że nie zapłacimy słono za taką zupę, bo w końcu por jest tani jak barszcz (albo może tani jak rzymska zupa?) 🙂
Pozdrawiamy serdecznie – DaPietro